Co teraz z nami będzie?

Puchar Świata 12.03.2017 – Oslo Holmenkollen, NORWEGIA

Jak to się wszystko zmienia. Wczoraj rano miałem w rękach piękne zdjęcie naszej złotej drużyny z Lahti. Piękny to widok oglądać tak szczęśliwych polskich skoczków. I te złote medale w formie śnieżynki. A działo się to zaledwie tydzień temu…

Ale to już było. Choć to historyczny sukces, który z powodu toczącego się jeszcze sezonu musi poczekać na świętowanie, szybko musieliśmy wrócić do rzeczywistości. Trochę gorzkiej.

Pierwszy konkurs po Mistrzostwach Świata to znów drużynówka. Po skoczkach widać było, że presja mistrzostw opadła. Jedni chcieli jednak potwierdzić swoje osiągnięcia z przed tygodnia, inni pokazać, iż w Lahti to był „wypadek przy pracy”. I dokładnie tak się działo.

Walka była do samego końca. Tego dnia najmniej błędów na skoczni popełnili Austriacy, i to oni tego dnia cieszyli się ze zwycięstwa. Ale gdyby nie Stefan Kraft inaczej zakończyłby się dla nich ten konkurs. Polacy i Niemcy walczyli o miejsce drugie. Niestety, o 0,5 punktu musieliśmy uznać wyższość naszych zachodnich sąsiadów. A tu rzec można podobnie – gdyby nie Wellinger….

A co można powiedzieć o naszych skoczkach?

Gdyby nie Piotrek Żyła to… nie stalibyśmy na pudle. Może Wiewiór nie zdaje sobie z tego sprawy, ale przynajmniej dla mnie to on jest dziś liderem naszej drużyny. Inaczej myśli chyba nasz trener, bo tego dnia jako czwarty skakał Maciek Kot. Te nie był dobry manewr, bo właśnie Maciek zepsuł swój pierwszy skok. Nie pomógł też Kubacki. I przez cały konkurs musieliśmy goniliśmy wynik. I ostatecznie zajęliśmy trzecie miejsce.

Czy to były pierwsze oznaki zmęczenia, czy może już pojawiają się przeszkadzające myśli, że sezon może się tak cudownie dla nas kończyć?

Że dzieje się jedno i drugie potwierdził konkurs indywidualny. Nie zawiódł kto? ŻYŁA! Ten chłopak chyba myślami jest gdzie indziej (i dobrze), bo do niego nie można mieć pretensji. A co mu po głowie chodzi pokazała telewizja, kiedy to czekając na skok w II serii podskakiwał z uśmiechem ze Stjernenem. I tu gorąca prośba – Szanowny Panie Trenerze Horngacherze – nie zrób głupstwa, nie strofuj Piotrka za takie rzeczy! Odwrotnie – każ jego kolegom robić to samo!

Spięty Kot w I serii słabiutko, Kubacki (w dniu swoich urodzin) chyba myślał, jak tort kupić i ile go to w Norwegii będzie kosztowało – też słabo, Kamil chyba jedno miał w głowie: czy utrzyma przewagę nad Kraftem…

Efekt – nie pamiętam tak słabego konkursu w wykonaniu naszych skoczków w tym sezonie

Co więcej, jak wszyscy wiedzą, pech i nieszczęścia chodzą zawsze parami. W II serii Kamil swoim koszmarnym skokiem (złe wyjście z progu i na dodatek boczny wiatr) zajmuje 22 miejsce w konkursie i musi oddać żółtą koszulkę lidera PŚ Kraftowi.

Trzeba się szybko pozbierać i skupić. Już kiedyś pisałem, że nikt do końca nic nie odpuści. Szczególnie ci, którzy złapali super formę w tej części sezonu. A my za szybko ponieśliśmy duże straty – indywidualnie i drużynowo.

I osobiście nie „biłbym piany” w temacie dobrych miejsc i osiągnięć naszych skoczków w nowym, wymyślonym przez FIS i Norwegów cyklu RAW AIR. To nie powinien być nasz cel.

A nasz cel to odzyskać lidera Puchary Świata, dowieść go do Planicy i wywalczyć zwycięstwo w Pucharze Narodów. Tylko tyle i aż tyle. Jeszcze nie dawno oba te trofea nie były zagrożone. Niestety, dzisiaj jest inaczej.

Życzyłem sobie nie dawno, aby Oslo było dla nas szczęśliwe. Tak się jednak nie stało. A może wyjdzie nam to jeszcze na dobre. Trzeba jeszcze raz uwierzyć w siebie i walczyć jak Tommy Lee Jones w „Ściganym”. Do końca. Z zaciśniętymi zębami. Może tańcząc jednocześnie. I tu liczę na dalsze pomysły Piotrka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *