Stało się to, co miało się stać!

Mistrzostwa Świata 04.03.2017 – HS (130), konkurs drużynowy, Lahti FINLANDIA

Po raz pierwszy w historii drużyna polskich skoczków zdobyła złoty medal Mistrzostw Świata!

Jeśli coś można było przewidzieć na tych mistrzostwach to na pewno złoto dla naszych skoczków w drużynie. Cały sezon skaczą równo – czytaj bardzo dobrze. Zdarzały się pojedyncze słabsze występy, ale której nacji nie zdarzały się gorsze dni?

Konkurs drużynowy od początku był bardzo ciekawy. Po pierwsze wiało. Słabsi skoczkowie nie radzili sobie od początku. U nas na początek I rundy nieoczekiwany manewr Horngachera – obniżenie belki dla Piotrka Żyły. Pokerowa zagrywka opłaciła się. Od razu obejmujemy prowadzenie w konkursie. Jak się później okazuje nie oddamy go do końca.

Wiatr nie odpuszczał. Zdarzają się sytuacje, iż zawodnicy skaczący po sobie osiągają 103 metry, aby następny po chwili skoczył 130 metrów. Stresującą sytuację związaną z podmuchami wiatru przeżywał Dawid Kubacki. Co więcej, jako jedyny tego dnia dwa razy opuszczał belkę dostając czerwone światło od Borka Sedlaka. Ale Dawid nie zawiódł.

Tego dnia żaden z Polaków nie zawiódł!

 

Zdjęcie udostępniono za zgodą autora Skijumping.pl

Nasi skoczkowie oddali osiem równych skoków. Czego nie można powiedzieć o naszych przeciwnikach. Każda reprezentacja miała wpadkę. Oczywiście nie obyło się bez wpadek sędziowskich. „Sędziowskiego pecha” miał Jurii Tepes, który upadł po swoim skoku tuż za charakterystyczną linią z zielonych gałązek. Sędziowie jako jedyni widzieli co innego i obdarowali Słoweńca notami po 11 pkt.

I tak wiele się działo, ale już za plecami Polaków. O medale walczyli Niemcy, Austriacy i Norwegowie. I przetasowania na miejscach 2 do 4 odbywały się cały czas.

Po ośmiu skokach ZŁOTO DLA POLSKI

Za nami Norwegia, brąz Austria. Bez medalu Niemcy i Słowenia.

Tak szczęśliwych naszych skoczków dawno nie widziałem. Wszyscy potrafili jednak skomentować na gorąco to, co się stało. Nawet głos wrócił Piotrkowi Żyle. Piękna ceremonia medalowa. Mazurek Dąbrowskiego. Chwilo – trwaj!

Trudno już świętować na całego – takie głosy niosły się zaraz po konkursie. Racja. To jeszcze nie koniec sezonu.

Zatem Mistrzostwa Świata w Lahti podsumować już można. Powiem szczerze – liczyliśmy na więcej. Indywidualnie przynajmniej na jeden złoty Kamila Stocha. Czarnym koniem miał być Maciek Kot, szczególnie po tym, co pokazał w Azji. Kubacki i Ziobro byli skazani na walkę o miejsce w drużynie. Tą walkę wygrał Dawid.

A efekty? Trochę rozczarowujące. Bo jedyny medal indywidualnie przywiózł ten, na którego chyba nikt nie liczył czyli Piotrek Żyła. Dla niego to życiowy sukces. Warto przypomnieć, że Piotrek to trzydziestoletni facet. Mocni byliśmy w drużynie i porażką byłoby każde miejsce inne niż pierwsze.

I znów spekulacje, rozdawanie medali wcześniej, ocena zawodników względem miejsc w Pucharze Świata czy po skokach treningowych nie sprawdziła się. Gdyby tylko te kryteria miały decydować o podziale medali Polacy musieliby z Finlandii przywieść lekką ręką pięć sztuk. A stało się inaczej.

Stało się tak, że medale zdobyli Ci, którzy byli cierpliwi i swoją zwyżkującą formę pokazywali w ostatnich tygodniach prze tą wielką imprezą. Ale czy to coś nowego? Nie! Niewielu jest skoczków na świecie, którzy w czasie sezonu zgarniali wszystko co się dało. Byli tacy – ostatnio Peter Prevc. Ale już ten sezon nie jest dla niego tak wspaniały. To tylko ludzie, to jest tylko sport.

Co dalej? Będzie ciekawie

Przed nami jeszcze sześć konkursów w Pucharze Świata i trzy konkursy drużynowe. Obaw nie mam kto odbierze Puchar Narodów w Planicy. Tak mocnej i równie skaczącej drużyny jak nasza nie ma i do końca sezonu nie będzie. Zdobędziemy to trofeum pierwszy raz w naszej historii. I jeśli tak się stanie będzie to nasz kolejny historyczny wielki sukces.

I co, i tyle? Niepokoją mnie prasowe newsy, że chyba tym się zadowolimy. I mówi to po cichu nasz trener. Po raz pierwszy trochę mi się nie podoba jego podejście. Odpuszczamy Kryształową Kulę? No chyba, że Horngacher już dzisiaj wie, że forma Kamila nie wystarczy do obronienia się przez goniącym Stefanem Kraftem. Lecz nie ma chyba nic gorszego jak mentalna wskazówka, że rywal jest taki silny, iż walka z nim nie ma sensu. Osobiście widzę to inaczej: Kamil – walcz! Złoto w drużynie było powodem do uronienia kilku łez. To było ważne wydarzenie dla naszego podwójnego czempiona z Soczi. Chłopaki – ręce na pokład i robimy wszystko, aby Kryształowa Kula znów pojechała do Zębu, do Polski.

Za niespełna trzy tygodnie wszystko będzie rozstrzygnięte. W niedzielę 26 marca w Planicy hymn narodowy usłyszymy trzy razy (mała Kryształowa Kula, Kryształowa Kula, Puchar Narodów). Ile razy usłyszymy tam polski hymn? Mamy jeszcze szansę nawet trzy razy usłyszeć Mazurka Dąbrowskiego. Dobrze, nie bądźmy zachłanni – dwa razy i będziemy zadowoleni.

No a teraz mówię wszystkim do zobaczenia w Oslo. Piękne miejsce. Będzie dla nas szczęśliwe? Oby.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *