W Lillehammer, które gościło Igrzyska Olimpijskie w 1994r., komplet punktów w dwóch konkursach PŚ zgarnia zasłużenie Thomas Morgenstern. Bezkonkurencyjny lider klasyfikacji generalnej PŚ w Norwegii nie dał szans nikomu.
Morgi, który przez ostatnie dwa lata był w cieniu Greogra Schlierenzauera, zdecydowanie wyrasta na lidera reprezentacji Austrii. A jeszcze sezon czy dwa temu ambitny Karyntczyk musiał oglądać jego plecy. Teraz skacze z koszulką lidera i z pewnością po czterech konkursach w PŚ jest jedynym zawodnikiem, którego wysoka forma pozwala na powtarzalne i dalekie skoki. W dotychczasowych występach tylko raz był poza podium.
W Austrii zawodzą jak narazie ci, którzy dominowali w zeszłym sezonie: Schlierenzauer i Loitzl spisują się poniżej oczekiwań, Koch skacze słabo i z pewnością ciężko mu będzie zakwalifikować się na drużynowy konkurs. Choć ten dopiero w Willingen, musi poprawić swoją dyspozycję aby nie ustąpić miejsca Manuelowi Fettnerowi, który zaskakuję swoją dobrą postawą i w generalnej klasyfikacji jest tuż poza pierwszą dziesiątką (11) i jako trzeci w kolejności za Koflerem sklasyfikowany Austriak (SCHLIERENZAUER Gregor – 14, LOITZL Wolfgang – 15, KOCH Martin – 17).
W czołówce ciągle zostaje Simmon Ammann. Aktualnie czwarty w generalnej klasyfikacji PŚ, tracący 105 pkt. do lidera, wydaje się trochę niesprawidliwie oceniany w Norwegii. Jego dalekie skoki pozwoliły mu jedynie na miejsca szóste w sobotę i trzecie w niedzielę. Co nie ujmuje sympatycznemu szwajcarowi pozostanie w gronie faworytów.
Podczas gdy w sobotę podium zdominowali Norwegowie, 2 – Johan Remen Evensen a 3 – Tom Hilde, (obaj za Thomasem Morgenstern) to w niedzielę po raz drugi w tym sezonie na drugie miejsce na podium wskoczył Ville Larinto – nowa nadzieja fińskich skoków. Tym samym, w generalnej klasyfikacji wyprzedził o dwa punkty Andreasa Koflera i jest już drugi! Dobra postawa Mattiego Hautamaeki pozwala twierdzić, że to Finowie a nie Norwegowie czy Japończycy będą ekipą, która będzie bezwględnie głównym zagrożeniem dla Autriaków. Pomimo tego, wydaję się, że to raczej Norwegowie mają bardziej wyrównaną czwórkę na drużynówkę. No, chyba, że szybko wróci na skocznie Janne Ahonen a federacja fińska przeprosi się z Harri Ollim.
Mały kroczek do przodu wykonała w Norwegii ekipa Polski. Choć po skoku Stefana Huli w niedzielnym konkursie sprawozdawca Eurosportu powiedział: ‘no, a miało być tak pięknie’, uważam, że powoli Adam i Kamil wprowadzają się na właściwą ściężkę, która mierzy w sukcesy. Adam, piąty w sobotę i 9 w niedzielę, miał trochę pecha. Jako jedyny ze skaczących w finałowej serii w niedzielnym konkursie miał wiatr w plecy. A ten, nawet w najmniejszym stopniu na olimpijskiej skoczni bardzo przeszkadza. Na pocieszenie, jako jedyny, dostał dodatnią notę za wiatr. Kamil Stoch udowodnił, że może regularnie kwalifikować się do finałowej 30-stki. Wydaje się, że obecnie to on sam sobie musi udowodnić, że potrafi rywalizować nawet z najlepszymi. Być może potrzeba na to czasu. Będziemy cierpliwi.
Pozostali nasi skoczkowie już nie zaskakują. Po pięciu konkursach, znowu nastała tendencja przyzwoitości bo tak nazywają ich skoki sprawozdawcy sportowi. Hula i Bachleda skaczą przyzwoicie ale w seriach próbnych. Miętus, Kubacki czy Murańka nie mają szans na kwalifikacje w konkursie (Poza jedynym przypadkiem Kubackiego w niedzielnym konkursie. Ale kwalifikacja Kubackiego wynikała raczej z gorszej dyspozycji innych zawodników, niż jego lepszych skoków). Być może czas na zmianę reprezentantów? Trener Łukasz Kruczek nie będzie z pewnością krytykowany gdy zmieni wymienioną trójkę na innych i sprawdzi ich już w Harrachovie.
Niestety w dalszym ciągu musimy czekać i być cierpliwi. Euforia po LGP opadła i raczej zapomnijmy o niej. Skupmy się ‘na teraz’ i trzymajmy kciuki za naszych. Wierzę, że wkrótce będziemy wspólnie cieszyć się ich sukcesami a ich dobre lokaty i zwycięstwa w indywidualnych konkursach PŚ skomplikują wybór kibicom w wyborze sportowca roku 2010!
A zatem do boju Polsko! Bo przecież Polska jest najważniejsza!