Niewątpliwie emocjonujący był to weekend w czeskim Harrachovie i to z wielu przyczyn. Po pierwsze jeszcze na kilka dni przed zawodami wszyscy zastanawialiśmy się czy zawody na Certaku w ogóle się odbędą. Po drugie już podczas treningów na skoczni oglądaliśmy groźne upadki jak i skoki niemalże się nimi kończące. Najbardziej ucierpiał zawodnik gospodarzy Roman Koudelka, któremu w locie wypięło się wiązanie i Czech przekoziołkował po zeskoku. Kwalifikacje do konkursu indywidualnego wygrał norweg Vegard-Haukoe Sklett a Polacy znaczniej lepiej się w nich zaprezentowali niż na treningach i aż 6 naszych wystartowało w piątkowym konkursie. Na początek wygrana w piątek Gregora Schlierenzauera, bez niespodzianki. Sobotni konkurs drużynowy wygrali z dużą przewagą norwegowie a niedzielny konkurs indywidualny zdominowali skoczkowie niemieccy. Tak w skrócie można by opisać weekend w Czechach.
Nas jednak najbardziej interesował występ i forma polskich skoczków. Po słabych skokach na treningach, w czasie których najbardziej przeszkadzała aura podczas całego weekendu, w kwalifikacjach dobrze przede wszystkim wypadł Stefan Hula zajmując trzecią lokatę. Kamil Stoch i Piotr Żyła już wcześniej dostali zielone światło na nie wykonywanie podczas swoich skoków kwalifikacyjnych telemarku. Jak się później okazało w logiczny sposób wyjaśnił swoją decyzje trener Kruczek mówiąc, że lądowanie na świeżym puchu jest dosyć ‘wstrzymujące’ skoczka co oznacza duże ryzyko niepewnego lądowania.
W piątkowym konkursie indywidualnym niespodzianki nie było dla teamu z Austrii bo wygrał Gregor Schlierenzauer. Była natomiast dla wszystkich innych bo drugie miejsce zajął japończyk Daiki Ito i to ze stratą jedynie jednego punktu! Na trzecim miejscu podium stanął norweg Anders Bardal. Polacy formą w piątek nie błysnęli i raczej powtarzali te skoki z treningów. W finale zobaczyliśmy tylko Kamila Stocha i Piotrka Żyłę, którzy zawody ukończyli na miejscach 15 i 19. Sporą niespodzianką był słaby występ lidera klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, Andreasa Koflera. Popularny ‘Kofi’ zajął dopiero 18 miejsce a drugi fatalny swój skok oddał w finałowej serii Simon Ammann i spadł z 11 miejsca na 26 pozycję.
Serię próbną przed sobotnim konkursem drużynowym wygrywa Piotr Żyła, Polak skoczył aż 140 metrów i wszyscy kibice zacierali ręce i gotowi byli na kolejny sukces drużynowy polskiej ekipy. Znowu nieudanie w serii próbnej skakał ‘Kofi’ ratując się na zeskoku. Austriak spadł na 77 metr skoczni. A to był dopiero początek emocji jakie dostarczył nam konkurs drużynowy.
Pod wodzą nowego trenera Alexandra Stoeckla zawody wygrali Norwegowie przerywając w ten sposób pasmo drużynowych sukscesów podopiecznych Alexandra Pointnera. Norwegowie zajmujący po pierwszej serii 2 miejsce z niewielką stratą do Austriaków w finałowej serii skakali bezbłędnie i daleko zwycieżając z przewagą 37,7 punktów! Nieprawdopodobne skoki oddawali Anders Bardal, Tom Hilde, Vegard Haukoe-Sklett i powracający do dobrego skakania ku uciesze wszystkim sympatykom skoków (a raczej sympatyczkom) Bjoeran Einar Romoeren. Nie zabrakło również emocji w walce o pozostałe lokaty. Pomimo tego, że w połowie drugiej serii 3 miejsce zajmowała nasza drużyna a w połowie zawodów Niemcy, to ostatecznie podium wywalczyli Słoweńcy, którzy głównie za sprawą świetnych skoków Jernej Damjana mogli się cieszyć brązowymi medalami. Nasi ukończyli zawody na miejscu piątym, pamiętając, że z trudem zakwalifikowali się do serii finałowej. I głównie z tych skoków z serii finałowej mogliśmy nie kryć zadowolenia, bo zarówno jak Kamil i Piotrek dobrze skakali Hula i Kubacki.
W niedzielę więc mieliśmy wręcz ciążowe apetyty na lepsze lokaty naszych skoczków a przed wszystkim nadzieję na znaczną poprawę skoków lidera polskiej drużyny Kamila Stocha. Niestety sinusoidalnie można by określić występy naszych na Certaku ponieważ w niedzielnym konkursie znowu zaprezentowaliśmy się słabo. Jedynie Kamil i Piotrek zapunktowali. Pierwsze zwycięstwo w karierze w zawodach Pucharu Świata odniósł podopieczny Wernera Schustera Richard Freitag. 20-latek był najlepszy zarówno w pierwszej i jak w drugiej serii konkursu. Drugi ze stratą 8,5 punktu do Niemca był Thomas Morgenstern a trzeci kolejny niemiec Severin Freund. Warunki atmosferyczne nie przeszkadzały wybitnie skoczkom więc mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że skoki zwycięzcy nie były przypadkowe.
No cóż, niebawem przeprowadzamy się do Engelbergu. Nie studźmy zatem swoich nadziei i bądźmy optymistami. Osobiście wierzę, że równo z przekroczeniem granicy Szwajcarii nasi nastawią swoje automaty do perfekcyjnego skakania.