A co już wiemy?
Wiemy, że Kryształową Kulę w sezonie 2010/2011 zdobędzie Thomas Morgenstern. Tylko kataklizm lub kontuzja może go tego pozbawić. Nawet gdyby (odpukać) działo się coś złego z Austriakiem to jego jedyny rywal w PŚ Simon Ammann musiałby do końca sezonu wygrywać wszystko. Pozostała walka na kolejnych miejscach podium PŚ trwa nadal. O podium w całej klasyfikacji walczy nadal Adam Małysz.
Kolejny weekend to skakanie na mamucie. W Oberstdorfie zaplanowano konkurs indywidualny i drużynowy.
Sobota to konkurs indywidualny. Kwalifikację do tego konkursu wywalczyło czterech Polaków. Małysz i Stoch uczestnictwo mięli zapewnione. Obok nich skakali Piotr Żyła i Tomasz Byrt. Dla Tomka Byrta były to pierwsze zawody na mamuciej skoczni. W Oberstdorfie ustanowił swój pierwszy rekord długości lotu 169,5 metra. Niestety, tym skokiem nie udało mu się awansować do II serii. Ta sztuka nie udała się również Piotrowi Żyle.
W całych zawodach skoczkom przeszkadzał wiatr. Wiało różnie – raz z tyłu, raz z przodu. Dlatego też i skoki nie były imponujące. Małyszowi udało się skoczyć na 201,5 metra, zaś Stochowi na odległość 185,5 metra. Po I serii zajmowali odpowiednio czwarte i dwunaste miejsce. Po I serii prowadził Martin Koch. Skoczył daleko – 214,5 metra. Za nim z dużą startą plasował się znakomity ostatnio Severin Freund. Barierę 200 metrów pokonało jeszcze tylko dwóch skoczków: Matii Hautamaeki i Michael Uhrmann.
W II serii skoki były dłuższe. Aby wypaść dobrze trzeba było jednak mieć dużo szczęścia. Wiatr nadal kręcił na skoczni. Większość zawodników poprawiła swoje wyniki. Wyjątkiem był… Adam Małysz. Znów miał pecha, gdyż trafił na fatalne warunki. Za wiatr dostał plus 19,9 pkt! Skoczył 184,5 metra, co spowodowało spadek na miejsce szóste. Świetnie skoczył w II serii Kamil. Choć uzyskał 207,5 metra to udało mu się awansować tylko o jedno miejsce wyżej.
Konkurs wygrał Koch. Tego dnia nikt mu nie mógł zagrozić. Drugiego w zawodach Toma Hilde wyprzedził o ponad 20 pkt. Po dłuższej przerwie na najniższym miejscu podium stanął Gregor Schlierenzauer.
Niedziela to konkurs drużynowy. Liczyliśmy na dobry występ „naszych”. A dobry występ to oczywiście miejsce na podium. Przypomnę, iż walczyliśmy o świetne drugie miejsce w klasyfikacji FIS Team Touru. Za nami byli Niemcy i Norwegowie. Zaś przed – oczywiście Austriacy.
I … nie udało się. W konkursie drużynowym zajęliśmy szóste miejsce. Wygrali Austriacy z ogromną ponad 50 punktową przewagą nad Norwegami. Miejsce trzecie wywalczyli Niemcy. W naszej ekipie genialnie skakał Adam Małysz. Gdyby dziś odbywał się konkurs Indywidualny Adam by go wygrał. Dobrze skakał Kamil. Poniżej oczekiwań Hula i Żyła.
Tym oto sposobem w FIS Team Tourze nie udało się obronić drugiego miejsca. Spadliśmy na najgorsze miejsce – czwarte. Wyprzedzili nas Norwegowie i reprezentacja Niemiec.
Trudno pisać o tym, co działo się w Oberstdorfie. Myślę, iż do wszystkich powoli dociera, że do MŚ jest coraz bliżej i myślami są już w Oslo. A tu tak naprawdę według mnie „zwyżkę formy” pokazuje jedynie Freund, Stoch i powracający po kontuzji Schlierenzauer. Reszta skacze „w kratkę”. Niestabilne skoki oddaje chyba trochę zmęczony już sezonem Morgenstern. W sobotnim konkursie indywidualnym zajął dopiero piętnaste miejsce skacząc przeciętnie. Choć gdy nie miał już „indywidualnego ciśnienia” w konkursie drużynowym to bardzo przyczynił się do zwycięstwa w tych zawodach. Może już być spokojny o to, że to jemu wręczona zostanie w Planicy Kryształowa Kula – druga w jego karierze, gdyż do końca sezonu zostaje tylko pięć konkursów, a jego przewaga nad Ammannem wynosi aż 430 punktów.
Tak czy inaczej choć czasami może się wydawać, że zaczyna być nudno to fakt największej imprezy, która dopiero przed nami zmusza do bycia czujnym. Bo może się okazać, że brak głównych faworytów do medali MŚ w Oslo spowoduje, iż ten sezon będzie jeszcze bardzo, ale to bardzo ciekawy.
Ale wcześniej przeżyjemy kolejny weekend na skoczni mamuciej. Tym razem będzie to Vikersund. Podobno można tam latać dalej niż w Planicy. Czy to możliwe zobaczymy już wkrótce..