Na chwilę zapomnijmy o tym, co działo się w Soczi. Dajmy już spokój sukcesom na skoczniach skandynawskich. O lotach w Harrachovie to już w ogóle pisać nie warto.
Zatem o czym warto pisać? No właśnie. I tym oto sposobem udało mi się szybko przenieść do ostatniego weekendu w skokach – do Planicy.
Czy pisałem już, że to drugi tak bardzo oczekiwany weekend w skokach oprócz zawodów w Zakopanem? Nie? No to już wiecie. To wspaniała wyprawa do Słowenii. Tym razem miało to być kolejne piękne zakończenie sezonu dla polskich skoczków. Choć w przeszłości bywało różnie.
Cyfra na weekend (a może tylko na piątek 21 marca) to 32!
Tyle punktów potrzebował Kamil Stoch, aby już tego dnia zdobyć swoją pierwszą Kryształową Kulę. I co tu dużo pisać. Już pierwszym skokiem dał sobie i nam pewność, że to się wydarzy właśnie tego dnia.
I tak też się stało!
Choć Kamilowi nie udało się stanąć na podium, czwarte miejsce gwarantowało mu zdobycie Kryształowej Kuli! Nie zmartwił się tym czwartym miejscem. My też się tym nie zmartwiliśmy. Świętowaliśmy długo. Najpierw na skoczni razem z naszymi skoczkami i naszym Prezesem PZN. Później we własnym gronie. Słoweńcy nam w tym pomogli. Na koniec zawodów zagrali polskim kibicom Bałkanicę. I nocy było mało…
To, że sukces rodzi sukces udowodnili nasi skoczkowie w sobotniej drużynówce. Chociaż wcześniej Puchar Świata swoim konkursem kończyły panie. Nuda. Znów zdeklasowała wszystkie koleżanki Sara Takanashi. I pomyśleć, że cały sezon dominowała bezapelacyjnie. Na moment obniżka formy przyszła na czas … Igrzysk Olimpijskich, gdzie Sara była dopiero czwarta.
Ale wróćmy do panów. Gdyby nasi tak skakali w Soczi walczyliby o złoto! Pięknie czyli swoje skoczył Murańka, świetny był Maciek Kot, rekord skoczni pobił Piotrek Żyła, a Kamil dokończył robotę. I tego dnia nasza „czwórka ze sternikiem” zajęła miejsce drugie. Tym razem pierwsi byli Austriacy. Inne ekipy też skakały bardzo dobrze. Tym bardziej występ Polaków należy uznać za świetny.
I na koniec niedzielny konkurs indywidualny. Pogoda jak w polskie lato – leje okrutnie. Jest jakąś normą w Planicy pogoda w każdy dzień zaplanowanych tam zawodów: piękna pogoda w piątek, jeszcze dobrze, ale już trochę gorsza sobota, fatalna niedziela, albo zimno, albo śnieg, albo deszcz.
Daliśmy radę. Kulę trzeba było odebrać nawet w taką pogodę
Na podium ci sami ludzie, tylko miejscami się pozamieniali. Ku uciesze przemokniętych Słoweńców wygrał Peter Prevc, za nim Freund i dalej Bardal. Kamil znów czwarty, choć prowadził po I serii. Największy rywal Kamila, Prevc zgotował miejscowym kibicom jeszcze jedną niespodziankę bijąc skokiem na 142 metr rekord skoczni, który należał od soboty do Piotrka Żyły. Nam Polakom przykro było tylko na chwilę. Do dekoracji najlepszej trójki w Pucharze Świata. Tam na najwyższym podium stanął KAMIL STOCH. Potem Mazurek Dąbrowskiego. Piękna chwila. A że lubimy się tam ze Słoweńcami niech świadczy fakt, iż podczas dekoracji podszedł do mnie miejscowy kibic z własną flagą narodową oddając mi głęboki pokłon. Aż bałem się, że uklęknie w kałużę. Tak naprawdę było. Było dawniej i jest nadal. Takie same wyrazy sympatii odbieraliśmy za czasów Adama Małysza. Nie zmieniło się nic. Dalej nas szanują. Pomimo tego, że na Kryształową Kulę chrapkę miał ich skoczek.
A na koniec żeby deszczu nam było mało wielkim szampanem polał nas sam Kamil. To był kolejny wspaniały powrót z pięknej Planicy.
Na koniec sezonu mam kilka refleksji i kilka innych spostrzeżeń
Zacznę od tego, co w ciągu dwóch lat w Planicy zrobili Słoweńcy. Wybudowali osiem (tak – osiem) wspaniałych skoczni narciarskich. W przebudowie jest Letalnica. Już dziś chwalą się, że rekordy w lotach właśnie na ich ziemi będą pobijać skoczkowie narciarscy latając ponad 250 metrów. Wszak obecny weekend kończący sezon odbył się po ponad 30 latach na skoczni innej niż mamucia.
Słoweńcy nadal ostro walczą o organizację Mistrzostw Świata w narciarstwie klasycznym. Ostatni bój przegrali z Lahti. Koszmarna to była decyzja. Teraz muszą ją dostać. Planica 2019! Trzymam za Słoweńców! Tak przy okazji. November uczestniczył w oficjalnej promocji tej kandydatury. Suszone śliwki zawinięte w plasterki miejscowego boczku – przepyszne!
Polskie skoki mają się bardzo dobrze. Najlepiej w swojej historii. Coś czuję, że niektórzy zapominają dzięki komu tak się dzieje. Są w tym sporcie pieniądze. Są w tym sporcie profesjonaliści. Są w tym sporcie ludzie, których chcą widzieć u siebie inne reprezentacje. Panowie – aby tak dalej, ale z pokorą i szacunkiem do innych.
Czy już dziś przyszedł czas na pytanie – kto następcą Stocha? Chyba za wcześnie. Choć jeśli sam Kamil mówi, że nie do końca jest spełniony, bo nie ma … potomka, to powoli szukajmy dla niego polskiego godnego rywala. Nie zawsze się zgadzam z naszym szacownym Prezesem Tajnerem, ale tym razem jest inaczej. Bo on twierdzi, że za cztery lata na IO w Korei brylował będzie Murańka.
Tym razem trudno się z Prezesem nie zgodzić. Bo z reguły każdy Prezes ma rację, prawda?
Dajmy sobie spokój z tą Olimpiadą w Krakowie!!! Jeśli mają nas wyróżniać dwa smok(g)i to ja dziękuję. Jeden wisi tam ciągle w powietrzu, drugi stoi pod murami Wawelu.
A poważnie – ilu ludzi musi na tym projekcie zarobić kupę społecznej kasy, aby w końcu inni zostali zwycięzcami podczas głosowania? Przykładem jest logo imprezy przedstawiane przez naszą snowbordzistka Jagna Marczułajtis. Wszystko trzeba byłoby zbudować od zera. Wiem że to możliwe, bo tak się stało w Soczi. Tylko że my nie mamy takich jak tam oligarchów i nie mamy … Putina.
Także ja jestem na NIE!
A jak podsumować sezon dla naszego NOVEMBERA?
Jesteśmy jak Kamil Stoch! W części budowaliśmy naszą grupę na doświadczeniach w podobny sposób jak robił to nasz idol z przeszłości Adam Małysz i obecny Kamil Stoch. Pierwsze sukcesy i doświadczenia odnosiliśmy z Adamem. Potem na ich gruncie staliśmy się bardziej profesjonalni i dożyliśmy kolejnych sukcesów z Kamilem. Jestem pewien, że nikt nie wierzył, iż tak szybko doczekamy jeszcze większych sukcesów w tej pięknej dyscyplinie jakimi obdarował nas Małysz. Jest mocna ekipa w polskich skokach – jest mocna ekipa w naszej grupie. Zmienia się tylko jedno – trochę się zestarzeliśmy.
My też mamy kolejne sukcesy, patrząc oczywiście oczami kibica. Rozwijamy się, przyłączają się do nas nowi ludzie. Nie satysfakcjonują nas już przelotne autografy. Dumni jesteśmy z posiadanych nart, na których skakał Kamil. Już wiemy gdzie i kiedy ich używał. Skąd? Sam nam o tym opowiedział w Kranjskiej Gorze. I między innymi dlatego kochamy tam jeździć.
Co dalej?
Nie wiem. Czekamy cierpliwie na kolejny sezon. Spektakularnych imprez nie zabraknie. W roku poolimpijskim wszyscy skupią się na zdobyciu Kryształowej Kuli oraz odebraniu Kamilowi tytułu mistrza świata. Czy Kamil powtórzy wyczyn z tego roku oraz obroni w Falun tytuł mistrza świata? Będzie mu bardzo trudno, bo każdy będzie chciał „bić” Mistrza. Tak było zawsze.
Na razie odpoczynek. Należy się on skoczkom i nam również. Zregenerujmy sily i aby do novembera czyli do listopada.
Zapewne usłyszymy się latem. Czy będzie jeszcze o czym pisać w trakcie roku, to się okaże. Bądźmy czujni, bo jeszcze możemy mieć potrzebę skomentowania kilku ważnych zmian przed nowym sezonem 2014 / 2015. Bądźcie z nami!