Wielka Krokiew i kultowe konkursy za nami. Wróciliśmy już do domów i na chłodno zastanawiamy się co stało się naszym orłom. Bo to był najgorszy od 10 lat weekend Polaków w Pucharze Świata na skoczni w Zakopanem. A my przyzwyczailiśmy się do zupełnie czegoś innego.
Konkurs drużynowy
Na początek konkurs drużynowy. Udział wzięło w nim 10 drużyn. Cała czołówka. Są nawet Ci, którzy często odpuszczali skoki w na Wielkiej Krokwi – Japończycy. W drużynach zabrakło kilka kultowych nazwisk jak Wellinger, Tande czy Peter Prevc. Nasza drużyna wystąpiła w składzie jak na MŚ w Lahti, gdzie zdobyliśmy złoto. Horngacher postawił bezsprzecznie na Żyłę, Kota, Stocha i Kubackiego.
I czy można powiedzieć, że miejsce na najniższym stopniu podium to bardzo dobrze wykonane zadanie?
Z przekroju całego konkursu odstawaliśmy zdecydowanie od trzech ekip: Niemców, rewelacyjnych tego dnia Austriaków i odrodzonych Norwegów. Do miejsca naszych na pudle przyczynił się kombinezon Forfanga. Sympatyczny Norweg już na górze został zdyskwalifikowany. Tym samym nam otworzył bardzo szeroko drzwi do trzeciego miejsca. Bo gdyby nie ta sędziowska niespodzianka nasza drużyna po raz pierwszy odkąd trenuje ją Stefan Horngacher nie stanęłaby na podium. Tym razem jeszcze się obroniliśmy.
Drużynowy finał i rekord Kubackiego
Zdecydowanie bardziej interesująca była II seria tych zawodów. Najpierw szaleć zaczął bombowy tego dnia Markus Eisenbichler. Wylądował na 143 metrze i zabrał rekord skoczni Kamilowi Stochowi (ustanowiony rok temu również w konkursie drużynowym – 141,5m). Trochę się nim nasz zachodni sąsiad nacieszył. Jakieś 15 minut. Dokładnie 15 zawodników później skakał Dawid Kubacki, który odleciał na 143,5 metrową odległość. No i w końcu blisko 30 tysięcy kibiców rozgrzało się w jednej chwili w ten mroźny wieczór.
Wiedzieliśmy, że tego dnia nasz wynik należy brać w ciemno i uciekać i cieszyć się, że nasz nowy lider jakim jest obecnie Kubacki ma się dobrze i czuje się dobrze. I jeszcze lepiej skacze. I gdyby nie to, co wydarzyło się w trzeciej grupie ze skaczącym Davidem Siegelem nastroje pokonkursowe miało prawo być jednak pozytywne. David na tyle przeciągnął swój lot, iż nie ustał skoku na odległość 142,5 metra. Upadł nagle po wylądowaniu. Kolana nie wytrzymały, a dokładnie jedno. Uraz jest na tyle poważny, że Siegela w tym sezonie na skoczni już nie zobaczymy.
Belka wysoko jak nigdy
Werner Szuster, trener niemieckiej ekipy wściekł się na jury i samego Hofera. Miał powód. Wszak sędziowie widzieli, że w II serii skoki mamy piękne i długie i mogli obniżyć rozbieg. Właściwie cały czas skoczkowie skakali z 19 belki. Nie przypominam sobie, aby na zawodach tej rangi ta wysokość belki była kiedykolwiek używana. Pomimo upadku Siegela Niemcy pokonali Austriaków o najniższą możliwą różnicę czyli 0,1 punktu, czyli o 5,5 centymetra! Osobiście taka różnica w konkursach drużynowych jest dla mnie zawsze czymś niesamowitym. Ale kiedy ostatnio tak się zdarzyło – sprawdźcie sobie sami.
Nasi na 3 miejscu w dniu żałoby narodowej
Mając trochę mieszane uczucia co do skoków naszej drużyny można być zadowolonym z zawodów w ten mroźny, wyjątkowy wieczór, bo Niemcy i Austriacy tego dnia byli poza zasięgiem. Sama zaś atmosfera pod Wielką Krokwią była o tyle niepowtarzalna, iż tego dnia w naszym kraju została ogłoszona żałoba narodowa po zamordowaniu Prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Polscy, najlepsi na świecie kibice umieli zachować się jak przystało w taki dzień. I chwała nam za to, wszystkim.
Biało Czerwona Kraina Czarów
Sobotnia żałoba się skończyła. Przestaliśmy analizować wszystkie wątki, te dobre i złe konkursu drużynowego. Niedziela to miał już być standard z oprawą muzyczną, z ekipą prowadzących Crowd Supporters. Takie tam zabawy w Biało Czerwonej Krainie Czarów. I tu powtórzę to chyba już po raz setny – tego co dzieje się na trybunach przed, podczas i po zawodach opisać nie sposób. Trzeba tam być. Na trybunie Słońce, Księżyc, Mars i Wenus. Trybun sponsorskich i VIP nie polecam. Ludzie jakby podobni, ale miejsce ich paraliżuje.
Co na początek? Obstawiamy nie kto wygra, tylko z jaką przewagą!
Bo nie było się nad czym innym zastanawiać. Wiedzieliśmy tylko, że Hofer tego dnia nie pozwoli Kubackiemu poprawiać swojego rekordu skoczni. I nie pozwolił. To znaczy może on, może ktoś inny, ale nie pozwolił skakać. I to nie tylko Kubackiemu. Innym Polakom również. Naszych ogarnął jakiś paraliż. Może zjadła ich trema, nie wytrzymali ciśnienia.
Ale co ja za głupoty piszę! Jakie ciśnienie czy paraliże! Przecież do tej pory to te tłumy z flagami i szalikami w biało – czerwone barwy niosły ich nawet wtedy, jak byli całkowicie bez formy!
Co się stało?
Nikt nic nie wie. Najpierw, tak na poważnie przeklinaliśmy pod nosem na wiatr. Fakt, boczny był. Flagę wyginało nam bardzo, aż miałem obawy czy konkurs patyki wytrzymają. Wytrzymały. Na dodatek okazało się, że to nie wiatr. Już wiemy co się stało! To TERMIKA. Tak powiedział nasz trener, to tak musi być. No to szukam w google co to jest ta termika. Znalazłem i cytuję:
termika to pionowe prądy powietrza powstałe na skutek nierównomiernego nagrzania się Ziemi promieniami słonecznymi.
No i wszystko jasne i czytelne, prawda? Ma ktoś jeszcze jakieś wątpliwości, bo ja żadnych.
Czyżby faktycznie tylko termika?
Dobra, dosyć żartów. Może i z tą termiką to jest coś na rzeczy, ale na Boga, naszym naprawdę tego dnia odebrał ktoś talent jak na „Kosmicznym Meczu”. I dalej nie wiem, o czym tu pisać. Kubacki – 12, Hula – 17, Żyła – 19, Wolny – 22, Wąsek – 27, Kot – 30. Wielka Krokiew oniemiała. Na zakończenie znalazłem jednak jeden pozytyw (naprawdę na zakończenie, bo tu naprawdę nie ma co więcej pisać). Niemcy też mięli tego dnia problemy z termiką. Odrobili w Pucharze Narodów tylko osiem punktów i nadal w tej rozgrywce to my prowadzimy.
Co dalej?
A dalej próbuję iść tropem naszego coacha, który ogłosił, że do Japonii jedziemy wszyscy, po cenne punkty w Pucharze Świata. Wszak może historia i tym razem się powtórzy, bo pewnie zauważyliście, że w wyliczance miejsc Polaków Kamila Stocha nie ma. W konkursie był. Tego dnia 35. Który był rok temu z Zakopanem? 38! A co potem wyprawiał na skoczniach zapewne wszyscy jeszcze pamiętają. Ja idę tą drogą. Bo innej nie ma.
Kraft wreszcie z sukcesem
Konkurs indywidualny wygrał Stefan Kraft. I możecie nie wierzyć, ale to było zwycięstwo Austriaka w Pucharze Świata po 665 dniach. Te ostanie zawody dla Austrii również wygrał Kraft. Było to w Planicy w marcu 2017, kiedy zdobywał Kryształową Kulę. Za nim na podium w Zakopanem znaleźli się Robert Johansson i nieobliczalny tego dnia Yukiya Sato. To pierwsze podium tego Japończyka w karierze. Lubimy go bardzo od wczoraj, bo po angielsku powiedział nam, że kocha Zakopane. Tą szczególną wypowiedzią ujął nasze serca. W całym swoim wywiadzie wypowiedział tylko te trzy, ale jakże ważne dla nas słowa.
Specjalne podziękowania
Specjalne podziękowania dla Małgosi Helios za inspirację i część materiału, który wykorzystałem w artykule o weekendzie w skokach w Zakopanem. To młoda osoba, która zaraziła się od nas pasją, jaką są skoki narciarskie. Cieszę się bardzo, że November rozkwita, że November może liczyć na młode pokolenie, że November ma nową zdolną Panią redaktor. Tylko czekać na pełny debiut redaktorski.
Wyniki i klasyfikacje:
Zakopane konkurs drużynowy – sezon 2018/2019
Zakopane konkurs indywidualny – sezon 2018/2019
Klasyfikacja indywidualna PŚ – sezon 2018/2019
Klasyfikacja indywidualna TCS – sezon 2018/2019