
Puchar Świata 11 i 12.02.2017 – Sapporo JAPONIA
Toczy się, toczy! Zatoczyła duże koło i przyniosła Maćkowi to, na co dawno zasłużył! A o okolicznościach będzie wnukom opowiadał.
11 lutego 1972 roku Wojciech Fortuna zdobył złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich na słynnej Okurayamie w Sapporo. Była to wtedy spora niespodzianka. Dziś, dokładnie po 45 latach na tej samej skoczni sporego sukcesu dokonał Maciej Kot. I choć to nie olimpiada, na swoje pierwsze zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata czekał 9 lat. Dokonał tego w pięknym stylu. A historyczny moment i miejsce tego sukcesu historia zapisze w swoich annałach.
I opłacało się ciągnąć cały skład polskiej reprezentacji przez prawie pół świata. Jedynie Janek Ziobro miał pod górkę, bo nie załapał się na komfortowe miejsce w pierwszej klasie w samolocie. Ale mieli się zmieniać miejscami. I chyba to Jankowi pomogło, bo odwdzięczył się wynikami w pierwszym konkursie. Był w dziesiątce.
Piotrek Żyła skakał swoje
Swoje (czyt. słabo) skakał Stefan Hula. Poniżej normy Dawid Kubacki. A to, co zdarzyło się Kamilowi to pech nad pechem. Bo wyobraźcie sobie na Okurayamie znowu wiało 😉
I trudno przypomnieć sobie, aby pogoda kiedykolwiek dała tam możliwość do sprawiedliwych i równych warunków. Czyli nic nowego. To, że w II serii Stoch w ogóle ustał skok to mały cud. Ostatecznie zajął 18 miejsce – najgorsze od skakania na Ruce w listopadzie na początku sezonu. Tak wściekłego Kamila dawno nie widziałem. Nawet oberwało się operatorowi kamery.
Konkurs wygrał Maciej Kot ex aequo z Peterem Prevcem. Trzeci był Stefan Kraft. Tym sposobem najwięksi przeciwnicy Kamila zbliżyli się do niego w klasyfikacji Pucharu Świata. Ale tego dnia cieszyliśmy się z sukcesu Maćka. Bo tak powinna wyglądać dobrze „naoliwiona” drużyna. Jak jednemu nie idzie, zastępuje go kto inny.
Zakląłem z przekąsem. Jutro Kamil musi się wk……. (czytaj zdenerwować) i pokazać kto rządzi w tym sezonie. Na fakt, że tak było mam świadków.
TAK JEST! Stoch to zrobił! Zdenerwował się? Nie, oddał dwa najlepsze skoki! Drugi konkurs w Sapporo wygrał.
Ten konkurs przebiegał w jeszcze gorszych warunkach. Wiało i sypało śniegiem. Loteria straszna.
Tak jak Kamila przytrzymano na belce w sobotę, tak dziś Sedlak zrobił to samo Wellingerowi
I w obu przypadkach skoki były nieudane. Wellinger drugi. Kraft trzeci. Tuż za podium Maciek Kot. Miejsce najgorsze dla zawodnika, ale jak przypomni sobie co zrobił dzień wcześniej smutek przejdzie. Nadal w normie Piotrek Żyła. Tym razem reszta naszych nie poradziła sobie z warunkami i niestety znalazła się poza trzydziestką.
Wnioski. Ryzyko Horngachera opłaciło się. Od czasów Adama Małysza nikt z Polaków w Japonii nie miał szczęścia. A tu dwa szczęścia w jeden weekend. Kamil Stoch zachował przewagę w Pucharze Świata równą tej sprzed tygodnia. Za to w Pucharze Narodów tak ogromnej przewagi jeszcze w tym sezonie nie mieliśmy. Aż się boję, jak ona by wyglądała, gdyby cała szóstka skakała w II serii konkursu niedzielnego.
Teraz koreańska próba przedolimpijska. Zobaczymy co ona przyniesie. A jestem pewien, że wszyscy myślami są już w Lahti. Tam będą skakać bez odpoczynku i bez treningu. Czyli z marszu. I dotyczy to wyjątkowo całej światowej czołówki. Tak mocnej obsady zawodów azjatyckich organizatorzy nie pamiętają. Bo zasadą było, że tam czołowi skoczkowie raczej nie chcieli latać.
I jest jeden zaobserwowany przeze mnie ból głowy, który da się zauważyć w każdej ekipie. Naszej także.
O złotym medalu w konkursie drużynowym w Lahti może decydować dyspozycja tego „czwartego”
Wszyscy mają tutaj identyczny problem. Polska, Niemcy, Austria i Słowenia. Kto będzie tym czwartym w naszej reprezentacji? No właśnie!
Ale cieszmy się jeszcze raz pięknym weekendem w Kraju Kwitnącej Wiśni. Pomimo tego, że więcej tam było Huraganowych Wiatrów czy Zadymek Śnieżnych, wyjeżdżamy z Japonii z tarczą. To może zmieńmy przydomek tego wyspiarskiego kraju?