Artykuł jest osobistym przeżyciem tego, co oglądałem na żywo pośród polskich i innych kibiców. Proszę o nie szukanie związku z podobnymi przeżyciami przed teleodbiornikiem, nawet jeśli zapłaciłeś abonament. Przed przeczytaniem upewnij się, czy kibicowanie przynosi Ci frajdę, satysfakcję i dumę. Jeżeli nie lubisz sportu nie czytaj – artykuł może zaszkodzić Twojemu życiu lub zdrowiu i możesz być narażony na zmianę swojego podejścia do naszej ukochanej dyscypliny, jaką są skoki narciarskie. Działania uboczne po przeczytaniu – uśmiech, dystans do siebie, optymizm.
A za resztę możesz zapłacić … lajkiem na Facebooku November.pl
A wszystko przez paprykę!
Kto Ty jesteś? Stoch i Żyła. Kot, Kubacki – w nas jest siła. Zamęt w skokach czynić chcemy. Zgarnąć wszystko? Tak! Zgarniemy!
A jeszcze nie dawno na widok Adama Małysza (kiedy miał posturę jak skoczek) wszyscy zajadali bułki z bananem. To już historia. Nawet sportowe specjały kulinarne zmieniają się. Teraz aby dobrze latać dzień zacząć trzeba od słoika z papryką!
Wcześniej trzeba jeszcze jedynie mieć nosa i poszukać kogoś, kto pogodzi nowe trendy w jadłospisie z nowymi trendami w skokach narciarskich. Poukładać treningi, skończyć z „fajeczką” i Sukces murowany!
Konia z rzędem temu, kto pół roku temu uwierzył w tak „DOBRĄ ZMIANĘ” w polskich skokach narciarskich. Może i podstawy były, ale rozmiar efektów tych zmian przerosło niejednego eksperta.
Bo oto, po 16 latach polski skoczek Kamil Stoch wygrywa Turniej Czterech Skoczni. Idźmy dalej, bo to jeszcze nie wszystko. Drugie miejsce zajmuje kolejny nasz ziomek – Piotr Żyła! Chcecie więcej – proszę! Maćkowi Kotowi do trzeciego miejsca zabrakło 7,5 pkt. i był czwarty!
I tu można by było zakończyć pisanie, wszak wszystko co związane z tymi sukcesami podobno w naszej narodowej stacji obejrzało 8 milionów narodu!
Nic z tego. Narodowa TVP nie sięgała swoim przekazem wewnątrz Ski Stadionu Seppa Bradla w Bischofshofen.
To nasz czwarty pobyt na tej skoczni. Poprzednie trzy wyjazdy kończyły się jak w przysłowiu o niemieckich piłkarzach – skakali wszyscy a i tak wygrywali miejscowi. No ile razy można wchodzić do jaskini lwa i dobrowolnie dać się pożreć? Bo tak to wyglądało. Może i kolory barw kibiców podobne, ale jak odległe…
Tym razem wszystko wskazywało na to, że może być inaczej. Chociaż to co piękne z reguły rodzi się w bólach. I to prawdziwych bólach, bo mam na myśli wydarzenia z Innsbrucka. I nie chodzi mi wcale o kolejne pastwienie się nad piękną, ale i szorstką i nieokiełzaną Bergisel, tylko to, jak ta Piękna Dama postąpiła z naszym Kamilem Stochem. No dobra – to nie jej wina. Nagana należy się gościowi od ratraka i gościom – deptaczom śniegu na nartach. Ale góral upadł – góral wstał i to co go nie zabiło to go wzmocniło.
I jaskinia wyglądała jakoś inaczej.
Na skoczni barwy podobne, ale jakoś inne, język niby miejscowy, a jakoś swojski, kobiety niby takie same a jakoś… – dobra, wystarczy 😉
Brakowało jednego. A raczej dwóch – dobrych skoków. Już w serii próbnej skocznie „zdemolował” Kamil i miejscowi, a dla nas obcokrajowcy czuli nosami co się święci… oprócz święta Trzech Króli.
Osobiście spotkałem jednego „niewiernego”. W ręku miał mizernej wielkości norweską flagę. Inni wątpliwości nie mięli. Na krótkie who wins? Rozsądni Austriacy, Niemcy czy Słoweńcy mniej lub bardziej poprawnie odpowiadali nam – Kamil Stoch!
I skok – odrabiamy stratę 1,7 pkt. do Tande z małą nawiązką 2,8 pkt. Co ciekawe, w konkursie po I serii Stoch jest drugi. Rozmawiając pomiędzy sobą (a było nas z Novembera „Trzech Króli” i „Gwiazda”) – nie może być tak, jak to kiedyś zrobił Janne Ahonen. Nie wygrał żadnego konkursu, a TCS zgarnął. Szybki rzut oka na tablicę wyników. Prowadził Tepes. I tu utrzymujemy spokój. „Przecież mu powiało, a to nie Planica”.
II seria. Kamil zrobił swoje. To co zrobił Norweg (główny rywal Kamila, trzeci po I serii) trudno opisać. Może i nie trudno opisać, bo jak to u Norwegów bywa, zawinili wszyscy, tylko nie my, czyli coś w stylu Therese Johaug – posmarowałam tylko wargi. Daniel Andre Tande koszmarnie zepsuł skok. Po wielu spekulacjach w tym temacie sam to przyznał. I na 99% wszystko było jasne. Stoch skoczył piękne. Tepes nie dał rady bez wiatru pod narty i stało się jasne: Po raz drugi w historii Polak wygrywa turniej czterech skoczni!
Koniec relacji?
Ale gdzie tam. Dopiero się rozkręcam! Teraz dopiero się zacznie, bo zaczyna działać magia papryki!
Świetnie skakali wszyscy Polacy. Każdy zrobił co mógł jak na swoje możliwości. Rywalizacja Stocha z Tande „przykryła” to, co działo się jeszcze później. A działo się tyle, iż skacząc wyśmienicie, zajmując trzecie miejsce w konkursie w Bischofshofen, wykorzystując okoliczności głównie związane z ósmym skokiem Daniela Tande, Drugie miejsce w całym TCS zajmuje Piotr Żyła! Jego mina – bezcenna! Nasze miny – również bezcenne! Stało się coś niewiarygodnego. Piotrek nie wiedział, co się stało! Nie ten Wiewiór!
To nie wszystko! A gdzie nasz Kotek? Przecież też skakał wyśmienicie! Piaty w konkursie! Tande pod koniec trzydziestki! Wszyscy w koło liczą punkty! Każdemu wychodzi to liczenie inaczej! O Boże i Wszyscy Królowie Ci Trzej i Gwiazdo! Czyżby Maciek trzeci w Turnieju! Miało być pięknie, ale nie aż tak przecudownie!
Wyczekiwanie skończyło się. MAĆKOWI ZABRAKŁO 7,5 pkt.!!! Jednak Tande trzeci w całym TCS.
Co było dalej! Euforia!!!
Na skoczni pozostali właściwie sami Polacy. Niektórzy Austriacy nam gratulowali. Niemcy i Słoweńcy też. Good job – mówili doceniając wyczyny polskich skoczków. Tylko te 7,5 pkt !!! 😉
I wszystko byłoby pięknie, gdyby jeszcze organizatorzy zagrali nam Mazurka Dąbrowskiego a nie marsz żałobny jakiegoś miejscowego Straussa! Jeśli tak odgryźli się względem naszej dominacji to tu i teraz oświadczam, że czy się to komuś podoba czy nie i tak w Planicy zgarniemy wszystko! I Puchar Narodów po raz pierwszy w historii również! A Słoweńcy nas lubią. Tam będzie prawdziwy polski hymn.
Na sam koniec ładne sztuczne ognie. A na sam koniec końców pozostając sami na skoczni z grupą naszych przyjaciół Polaków mieszkających w Norymberdze odtańczyliśmy…. w sumie nie wiem, czy to był zbójnicki, czy mazurek, czy disco-polo czy coś tam…. Było to nasze, spontaniczne. Żeby jeszcze te 7,5 punktu 😉
Nie ważne! Wieczór był nasz! Tym razem jaskinia lwa poskromiona! Powiem więcej. „Miejscowy lew będzie długo lizał rany, bo znalazł w końcu pogromcę”.
To był 105 konkurs skoków, w którym uczestniczył Fan-Club November. „Setka strzeliła” nam w marcu 2016 w Planicy. Przed nami kolejna „setka do strzelenia” . Jesteśmy spokojni o nasz wynik, bo też lubimy „przygryzać” papryką 😉