Ale się porobiło

Rosjanie pokazali, że potrafią. Jak jeden mąż, wszyscy skoczkowie bardzo chwalili organizatorów za poziom organizacji zawodów. Padały nawet głosy, że to najlepiej przygotowane obiekty w całym Pucharze Świata. Ale kto o tym będzie pamiętał jeśli…

Właśnie – do Rosji nie wszyscy pojechali. Nasz sztab wysłał pod Ural tych trochę słabszych. Austriacy leczą koronawirusa i także nie wystąpili w najsilniejszym składzie. Z niemieckiej ekipy w domu pozostał Karl Geiger. Kilka mniej istotnych pod względem sportowym absencji spowodowało, że do piątkowych kwalifikacji przystąpiło jedynie 51 skoczków. Jedna nieobecność na belce startowej i trzy dyskwalifikacje sprawiły, że sobotni konkurs nie miał pełnej obsady. Koniec końców, niespodzianki nie było.

Kwalifikacje dla Eisenbichlera

Kwalifikacje wygrał Eisenbichler, za nim Granerud i Huber. Wygrali najlepsi w tym sezonie.  Rosjanie wiele rzeczy przygotowali perfekcyjnie. Na pogodę jednak nic nie mogli poradzić. Wiatr wypaczał zawody niemiłosiernie. Wiało z różnych stron. Z tyłu, z boku, pod narty. Ale najgorsze jak zawsze są niespodziewane podmuchy z boku. Wielu skoczków z tymi warunkami sobie nie poradziło. Pomimo słabszej obsady do II serii zawodów kilka sławnych nazwisk nie awansowało. Jak na razie forma takich asów jak Peter Prevc czy Simon Ammann nie pozwala na lepsze rezultaty.

Rekord Johanssona

Gdyby nie ostatni skok Eisenbichlera w konkursie, zawody pamiętalibyśmy jedynie z rekordowego skoku Johanssona na 142,5 metra, którym to Norweg pobił rekord skoczni. Markus miał tylko usiąść na belce, odbić się, wylądować i wygrać. Trzy pierwsze czynności wykonał, ale nie wygrał. Co więcej, jak się spada na bulę na 80 metr to spada się daleko na koniec klasyfikacji. Po bardzo nieudanym skoku Eisenbichler zdołał jedynie wywalczyć 3 pucharowe punkty.

COVID dyskwalifikuje Austriaków

Niedzielnych kwalifikacji można było nawet nie organizować, gdyż z rywalizacji usunięto sześciu skoczków z Austrii. Powód? COVID.

I się zaczęło. Wiadomym jest, że część kadry austriackiej została w domu, bo zakaziła się wirusem podczas zawodów w Wiśle. Jednak wirus nie od razu daje wynik pozytywny w przeprowadzanych badaniach. Tym to sposobem jeszcze „ujemny” wynik posiadał Daniel Huber czy Jan Hoerl. To znaczy, że mogli zarażać, bo mieli kontakt z kolegami, którzy dochodzą do siebie siedząc w domu. To bardzo nieodpowiedzialne działanie, bo dopiero za kilka dni może się okazać, kogo austriacka ekipa zdążyła wirusem „poczęstować”. Listę zakażonych, jeszcze podczas pobytu w Rosji, otworzył nie byle kto, bo Dyrektor Pucharu Świata Sandro Pertile.

Heja Norge!

I co teraz? Niedzielne kwalifikacje i konkurs odbyły się. Kwalifikacje wygrał Marius Lindvik. Zawody zaś całkowicie zdominowali Norwegowie. Wspomniany już Lindvik zajął najniższy stopień podium. Wygrał wyśmienity Granerud,. Drugie miejsce zajął coraz lepiej skaczący Robert Johansson.

Do samolotu FIS-u, w drogę bezpośrednio do Ljubljany wsiedli właściwie wszyscy. Swoimi ścieżkami nadal podążają nasi skoczkowie ale jak na razie ich pomysł na podróżowanie się sprawdza. Szóstka naszych reprezentantów na Mistrzostwa Świata w Planicy uda się z Polski.

Trudne sprawy

A co z Panem Dyrektorem i zarażonymi? Pisząc ten artykuł o ich losach nic nie postanowiono. Siedzą odizolowani w hotelu i czekają na decyzję Rosjan. Ponoć chcą ich przekonać faktem, iż gwarantują bezpieczną logistykę włączając w to prywatny przelot. I cały czas zastanawiam się analizując całą sytuację, czy w Planicy zobaczymy jakiegokolwiek skoczka z kraju gór, kraju rzek.

I się porobiło

I się porobiło. To Covid nadal rządzi i dzieli. Choć w tym przypadku samowolne decyzje austriackiej ekipy, co do zakwaterowania w Wiśle, może mieć koszmarny skutek. Już  teraz na fatalnych decyzjach cierpi ich ekipa. Ich dalsze nieodpowiedzialne decyzje mogą odbić się na przedstawicielach innych nacji. Jeśli tylko nasi wielcy jak Stoch, Kubacki czy Żyła grzecznie siedzieli w domu i w fotelach oglądali poczynania swoich kolegów to mogą byś spokojni o swoje zdrowie.

Młode wilki

A na koniec coś więcej o tych właśnie kolegach. Do Niżnego Tagiłu pojechali ci, którzy z założenia mają bronić honoru jeżeli czołówka z różnych powodów miałaby opuszczać zawody. Z całej szóstki sportowo obroniło się dwóch: Aleksander Zniszczoł i Paweł Wąsek. Z Rosji wracają nie tylko  z pucharowymi  punktami, ale i z najlepszymi miejscami w Pucharze Świata w swojej karierze. Mogą być zadowoleni z osiągnięcia szóstych miejsc w obu konkursach. Reszta źle, a nawet bardzo źle. I niewiele dobrego można o nich napisać. Miejsca jakie zajęli pozostali Polacy znajdziecie na naszej stronie w kalendarzu PŚ.

Czas na loty

Przed nami przełożone Mistrzostwa Świata w Lotach. Mieliśmy je oglądać w marcu. Nie było nam to dane. Pomysł Słoweńców, aby oglądać zawody z samochodów zaparkowanych na olbrzymim parkingu pod Velikanką mógł być raczej traktowany z przymrużeniem oka. Parkingi i trybuny będą zatem puste. Mimo to, organizatorzy Mistrzostw na pewno nas czymś zaskoczą. Po raz pierwszy w Planicy zawody zostaną zorganizowane przy sztucznym świetle. Cudnie byłoby to zobaczyć. Cóż – może następnym razem. Na razie powalczmy o medale, a i tak będziemy zadowoleni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *