Szału nie ma!

November znów się obudził. To już osiemnasty sezon zimowy z naszą ukochaną dyscypliną. Choć numery pesel ciągle te same, to w niczym nam nie przeszkadza, aby się dobrze bawić, kibicować naszym, cieszyć się sobą i sukcesami naszych skoczków.

Hm, cieszyć się sukcesami. Ale wyskoczyłem. Za nami trzy weekendy ze skokami, a nasza reprezentacja traci już do rewelacyjnych jak na razie Niemców ponad 500 punktów w Pucharze Narodów.

A zaczęło się dobrze. Inauguracja sezonu po raz pierwszy w historii w Polsce, w Wiśle. Choć na skocznię mamy „całe” 35 kilometrów, nas tam nie było. W gronie swoim i swoich znajomych (a zebrało się nas blisko 50 osób) skoki oglądaliśmy w telewizji. No bo jak policzyliśmy, za cenę biletów na zawody w Wiśle-Malince spokojnie moglibyśmy bawić się cały tydzień. Wszystko – spanie, wyżywienie i inne atrakcje w dobrym hotelu. Tak to w Wiśle szanuje się polskiego kibica – chce, to niech płaci.

Sportowo – dobrze. Drużyna, miejsce drugie tuż za Norwegią. Indywidualnie – Kamil Stoch również drugi. Pazurki przede wszystkim pokazują Norwegowie. Inni przeciwnicy, głównie z Austrii czy Niemiec raczej „przyczajeni”.

A zatem pierwszy weekend wspominamy całkiem dobrze, zabawowo i sportowo

Tydzień później – Ruka. Jakoś się utarło, że nigdy nasi tego miejsca zbytnio nie lubili. No i jak klątwa, to klątwa. Co więcej, w podtrzymaniu tej klątwy zdecydowanie pomaga FIS.

FIS jest w grupie takich instytucji na którą “nie ma bata”. Na szybko jeszcze przychodzi mi do głowy FIFA, UEFA, FIVB. Jakoś zbiegiem okoliczności właściwie wszystkie kojarzą się ze sportem, czyli zdrową i sprawiedliwą rywalizacją.

“Że tak jest” przekonał się o tym na żywo Piotr Żyła. Ponoć źle się ustawił. Strój za duży – dyskwalifikacja w drugim w tym sezonie konkursie drużynowym. Pół godziny później ten sam kombinezon jest dobry. Skurczył się na mrozie. Ale zaraz. Na skoczni w Ruce tym razem mrozu nie było! No to nie wiem. Nie, no wiem – FIS!

Jakiś cudem udaje nam się po trzech skokach awansować do drugiej serii. Konkurs (kolejny cud) kończymy na szóstym miejscu. Może z pięć lat temu “kupilibyśmy” taki wynik w ciemno, ale nie za czasów Kruczka i Horngachera. Ale to nie trenera wina. To FIS pokazał Polakom gdzie ich miejsce. I niech się w kolejnym sezonie nie rozpędzają. Żenada!

I tak się zaczęły nasze problemy. Dzień później nasi w komplecie w trzydziestce. Co z tego – najlepszy Kubacki ósmy w konkursie. Osobiście ucieszyło mnie w ten weekend jedynie drugie indywidualne zwycięstwo w Pucharze Świata Jerneja Damiana. W Wiśle go nie było. Debiut w sezonie i sukces. Brawo Jernej!

Opuszczamy Rukę z klątwą w bagażu

I słabymi wynikami. No i pozdrawiamy jeszcze raz FIS.

Weekend numer trzy – Niżny Tagił. Rosja. Tu zawsze śnieg jest biały 😉

Tu jakoś nie przypominam sobie o żadnej klątwie. Ale tak to niestety wygląda. Nadal wszyscy nasi kwalifikują się do drugiej serii. W pierwszym konkursie najlepszy biało-czerwony to Piotrek Żyła. Miejsce dziesiąte. Troszkę lepiej dzień później. Choć już nie w komplecie (nie udało się awansować do drugiej serii Stefanowi Huli), najlepszy Kamil Stoch – siódmy. Przyznać jednak trzeba, że warunki w Rosji w obu konkursach trochę loteryjne.

Warunki może i loteryjne, ale Norwegom, a szczególnie pokazującym się z wielkiej formy Niemcom wcale to nie przeszkadza. Skaczą pięknie i daleko. I co najgorsze dla nas – wszyscy. Nasi bardzo słabo (tylko w stacji narodowej marketing – nasi stabilnie i równo). Ja nazywam to po imieniu. Słabo.

SZAŁU NIE MA

Pocieszam się mówiąc sobie do lustra, że na razie.

Czytam wszędzie, że to sezon olimpijski i najważniejsze zawody sezonu dopiero na skoczniach Pjongczangu dopiero za niespełna dwa miesiące. Zgadzam się pod warunkiem, że z Korei przywieziemy medale. Najlepiej złote. Wtedy ok., bo jak pokazuje historia kto walczył o najwyższe cele na igrzyskach z marszu po nich do końca sezonu skacze wyśmienicie. Tak było z wieloma skoczkami również naszymi – Małyszem czy Stochem. A jak się nie uda? Już tracimy 507 punktów w Pucharze Narodów. Jak to odrobić? Indywidualnie nie jest tak źle, ale w górnej części tabeli Polaka nie znajdziemy. Najlepszy Polak to Stoch – jest szósty.

Jeszcze raz powtórzę – jak na razie SZAŁU NIE MA. Szaleją Niemcy i Norwegowie. Na pocieszenie jak zawsze w takiej sytuacji można powiedzieć, że cały sezon na wysokim poziomie skakać się nie da. To i może nasi skoczkowie się obudzą w najlepszych terminach tego sezonu. Za miesiąc, później za dwa.

Lato było piękne tego roku. Prorokowałem, że zima też będzie. Na nowego lidera drużyny powoli powoływałem Kubackiego. I wcale tego nie odwołuję. Po chwili zwątpienia wstąpiła we mnie nowa optymistyczna energia.

Obym jednak nie musiał się głupio tłumaczyć po Engelbergu. Chłopaki, zacznijcie skakać! Proszę!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *