Podróżowanie po skoczniach Europy przy wyprawie do Kraju Kwitnącej Wiśni to PIKUŚ. Ale w końcu japońscy organizatorzy mogą być zadowoleni. Tym razem na daleki wyjazd zdecydowali się prawie wszyscy najlepsi skoczkowie. Wyjątkiem byli jedynie Norwegowie. Woleli w swojej ojczyźnie solidnie trenować.
Groteskowo rzecz ujmując podczas konkursów skoków w Japonii nic się nie dzieje. Z reguły wieje nudą. Tym razem jednak WIAŁO na poważnie i tym razem nie była to nuda. Można było się przekonać, że z nowym regulaminem i punktowaniem skoków nie ma żartów.
System potrafi odjąć zawodnikowi nawet ponad 30 pkt! Najciekawsze było to, iż jednemu zawodnikowi punkty te odjęto aby następnemu w kolejności je dodać. I wcale nie zauważyłem, aby ten system wynagrodził któremuś skoczkowi gorsze warunki do skakania. Aczkolwiek transmisje były o ‘nieprzyzwoitych’ porach więc mogłem coś przeoczyć 🙂
A tak na poważnie – Sapporo A.D. 2011 to była ruletka. Proszę sobie zerknąć na wyniki obu serii konkursowych sobotniego konkursu. Zawodów z takimi różnicami w odległościach nie pamiętam. Można by rzec – nikt nie jest w stabilnej formie, ale to nieprawda. Nieliczni byli ‘stabilni’. Udało się to Morgensternowi, Ammannowi, Fettnerowi i tyle.
Adama warunki nie rozpieszczały. Po sobotniej I serii Małysz prowadził. I odrodziły się w narodzie nadzieje na zwycięstwo po prawie 4 latach. Niestety – skończyło się na miejscu trzecim. A kto wygrał? I tu duża niespodzianka.
Po raz pierwszy w karierze zwyciężył Severin Freund. Niemcy na pewno cieszyli się z tego sukcesu. Oni także chyba nie pamiętają, kiedy ostatnio zawody PŚ wygrał skoczek niemiecki. Inni polscy zawodnicy uczestniczyli w I serii konkursu.
Konkurs drugi był podobny. Rządził nim wiatr a raczej mała wichura. Tutaj o jakichkolwiek podobnych dwóch skokach nie było mowy. Przykład? Proszę bardzo: Morgenstern – 110m i 136,5m; Ammann – 116,5m i 127m; Koudelka – 119,5m i 131,5m; MAŁYSZ – 131m i 114m, reszta podobnie. Czyżby nagle w Sapporo wszyscy przeżywali kryzys formy? Nie sądzę.
Kto tym razem wygrał? Andreas Kofler, choć blisko drugiego sukcesu był Freund, ale zajął miejsce drugie. Adam Małysz był tym razem piąty. Udało się ‘zapunktować’ Śliżowi i Żyle.
Podsumowując: jakie konkursy, taki artykuł 🙂 To znaczy krótki i bez emocji. Wszyscy pojechali tam po punkty i czołówka skoczków się nimi podzieliła. Nadal jest ciekawie. W klasyfikacji nic specjalnego się nie zmieniło. Jedyny ‘zysk’ Adama to fakt, iż trochę zbliżył się do swoich największych rywali, szczególnie do Simona Ammanna.
Teraz szybki powrót do Europy. Wielka Krokiew czeka! I to nie jest zwykły weekend w skokach narciarskich. W Zakopanem będą wszyscy, nawet Japończycy. Ale w odróżnieniu od zawodów w ‘ich domu’ tutaj nudy nie będzie. A co z wiatrem? Trzeba wierzyć, że nie wypaczy zawodów, pięknych zawodów.
Zatem do zobaczenia w stolicy Tatr. Tam gdzie flaga Bielsko-Biała Straconka, tam i MY!