Kranjska Gora. Wyjazd. Dzisiaj w godzinach wieczornych powinniśmy dotrzeć do celu. Taki był plan. W poprzednich latach tak było. Miał być wieczorek przy kawce i piwku. Potem relaks z odliczaniem godzin i dni do najważniejszej imprezy roku – Mistrzostw Świata w Lotach Planica 2020.
Marzenia były jednoznaczne. Odkuć się za MŚwL w tym samym miejscu sprzed 10 lat. Tak, tak. W 2010 roku Velikanka również gościła najlepszych skoczków świata podobnie jak to miało mieć miejsce w tym roku. Nas również. A o co chodzi z tym „odkuciem się”?
To były czasy Adama Małysza
Kiedy na skoczniach nie szalał jeszcze Stoch czy Kubacki walcząc o największe cele z Kobayashim czy Kraftem. To były czasy Adama Małysza, Simona Ammanna, Gregora Schlierenzauera, Janne Ahonena , Mattiego Hautamaeki, Thomasa Morgensterna, Wolfganga Loitzla, Bjoerna Einara Romoerena, Andersa Jacobsena, Michaela Uhrmanna, Martina Schmitta, Jerneja Damiana, Roberta Kranjca i wielu, wielu innych znakomitych skoczków. Wtedy spotkanie ich w miejscowych hotelach – Kompasie, Prisanku czy Larixie to było dla nas prawdziwe przeżycie! Zdjęcie ze skoczkiem z potężnej Austrii było czymś niesamowitym. Autograf – wydarzeniem dnia. Zdjęcie pod słynnym autokarem Team Ski Austria – bezcenne.
Chcecie więcej? Spotkanie z Romoerenem, szczególnie dla naszych Pań, to było wow! Nam, Panom wystarczył zimny Ahonen. No i na deser Adam Małysz. Inny niż dzisiaj. Dodatkowo mniej otwarty, skupiony na tym, czego miał dla nas i dla siebie tam wtedy dokonać. Zdobyć Mistrzostwo w Lotach, bo wszystkie inne medale z najważniejszych imprez skoków narciarskich już miał.
Plan na zwycięstwo
Przebieg tych zawodów pamiętamy doskonale. Dwa dni skaczemy indywidualnie. Po tym w trzeci dzień drużynówka. Po pierwszym dniu rywalizacji prowadził ten, który zazwyczaj burzył plany na największe laury naszego Orła z Wisły – Simon Ammann. Adam był tuż za nim. Dalej „Schlieri” i Jacobsen. Do dziś pamiętam, jak rozpracowywaliśmy wieczorny plan na zwycięstwo., które miało nastąpić następnego dnia.
Skończyło się jednak najgorzej jak mogło ponieważ Simon Ammann nie dał sobie wydrzeć Mistrzostwa i wygrał zdecydowanie. Drugie miejsce zajął Gregor Schlierenzauer . Trzeci był Norweg Anders Jacobsen, który atakował podium z ósmego miejsca. My płakaliśmy jak bobry a nasz Adam Małysz zajął miejsce czwarte. Brązowy medal przegrał z Jacobsenem o zaledwie 0,4 pkt. Różnica równie dobijająca jak miejsce Adama. Cztery skoki na mamuciej skoczni i taka różnica.
Laško na osłodę przed konkursem drużynowym
Popłakaliśmy sobie drugi raz przytulając miejscowe Laśko. No cóż. Został nam jeszcze konkurs drużynowy.
Polacy skakali w składzie Stefan Hula, Łukasz Rutkowski, Kamil Stoch i Adam Małysz. Pogoda nie rozpieszczała nas i skoczków. Pamiętam, było zimno a przede wszystkim wietrznie. W dodatku w powietrzu pachniało loterią. Komu powieje pod narty, będzie szczęściarzem. Bardzo loteryjny konkurs, rozgrywany na siłę wygrali Austriacy. Za nimi Norwegia i Finlandia. To były lata, gdzie Austriacy byli tak mocni, że spokojnie mogli wystawić z powodzeniem dwie drużyny. Norwegowie również silni i równi sportowo. Za tymi potęgami w skokach, dzisiaj niemożliwe – Finowie, którzy wtedy mieli wyśmienitych skoczków.
Czwarte miejsce Polaków
Gdzie Polacy? Są, na miejscu czwartym. Kolejna porażka. Może i dzień wcześniej po prostu dużo słabsze skoki oddawał Adam Małysz, gdzie inni skakali dużo dalej, tak tym razem „pomogli” sędziowie i brak szczęścia. Wtedy Borek Sedlak nazywał się Miran Tepes i to właśnie on pozbawił naszych skoczków przynajmniej brązowego medalu. Tepes puścił Łukasza Rutkowskiego w takich warunkach, że gdyby to było w obecnych czasach i dotyczyło Kamila Stocha, to słynne „I co Panie Borku” z Kulm trzeba by było „wypikać”.
Dwa czwarte miejsca to nie to, po co tam wtedy jechaliśmy. Do dziś pamiętam dekorację, w której uczestniczyło sześciu najlepszych skoczków. Nie zapomnę miny Małysza, który musiał wytrzymać to widowisko stojąc tuż obok podium.
10 rocznica
Dokładnie za dwa dni będzie okrągła dziesiąta rocznica tych wydarzeń. 17 marca 2010 roku napisałem krótki artykuł pt. „Jedziemy do Planicy”. Jechaliśmy wtedy po złoto, bo po wcześniejszych sukcesach Adama było to dla nas wtedy oczywiste. Jednakże stało się zupełnie inaczej. Artykułu po tych zawodach nie napisałem. Nie dało się.
I dlatego właśnie w 2020 roku mieliśmy się w końcu „odkuć” . Skład naszej ekipy trochę inny, ale dawał nadzieje na końcowe sukcesy. Niestety, tym razem przegraliśmy w niesportowych warunkach. Zawody zdominował COVID 19. To nikomu wcześniej, teraz znany już skoczek. Nie narciarski. Skacze od człowieka do człowieka, a jego „skakanie” ogarnęło już cały świat. I jak na razie nie zamierza skończyć.
Kranjska Gora musi czekać
Długo zbierałem się do napisania czegokolwiek. Do Planicy w tym roku nie pojedziemy. Nie pojedzie żaden kibic bo COVIDA boi się cały świat, nie tylko sportowy. Sezon zakończył się w dwie godziny, kiedy to odwołano kolejny konkurs Raw Air w Trondheim i wszystko to, co miało się jeszcze w tym sezonie odbyć. Koniec, dziękujemy, jedzcie do domów na kwarantannę. Co będzie dalej, nie wiemy. Kranjska Gora musi poczekać. Będziemy informować na bieżąco.
Mistrzostwa Świata w Lotach przełożone
No cóż. Bywa i tak. Czekamy na dalszy rozwój wydarzeń ponieważ dzisiaj niczego zaplanować się nie da. Mistrzostwa przełożone i to jedynie dobra wiadomość. Kryształowa Kula, ta duża i ta mała powędrowała do Stefana Krafta. Było ryzyko, że dostanie je od kuriera za potwierdzeniem odbioru. Ktoś się jednak odważył i wręczył mu je po ludzku w Bischofshofen. Zapewne bez uścisku dłoni.
Oczekujcie podsumowania
Sezon podsumuję osobnym artykułem, dzisiaj przepraszam, wspomnienia te sprzed 10 lat, też smutne, muszą wystarczyć. Innymi słowy dzisiaj czeka nas walka z czymś zupełnie innym, czego do końca nie znamy. Mimo wszystko wiemy jedno. Nie ma nic wspólnego ze sportem, ze skokami narciarskimi włącznie.