Do tej pory były tylko gesty. Pukanie się po kasku, wznoszenie i rozkładanie rąk, ironiczne uśmiechy czy klaskanie w dłonie. Teraz do kamery poszły w końcu słowa. Odważył się ten, który spokojnie mógłby dostać Oskara w kategorii – skaczący w najgorszych warunkach. Przypadek? Nie sądzę. Ludzie odpowiedzialni za sprawiedliwe decyzje podczas zawodów to chyba nie jest zbieranina „leśnych dziadków” układających wszystko jak się im podoba. Przecież to zgrana od lat ta sama ekipa, która dysponuje sprzętem za miliony euro. Więc o co chodzi? Powstaje koalicja.
No nie wytrzymał
Dzisiaj nie wytrzymał Kamil Stoch. Dając upust swojej frustracji po oddaniu skoku w drugiej serii na 149 metr do kamery zadał bardzo trafne pytanie do „puszczacza” FISu Borka Sedlaka.
No i co Panie Borku?
Kamil to kulturalny gość, bo chwilę później tłumaczył to jako żart skierowany w kierunku Borka Sedlaka. Na gorąco wyglądało to prawie tak samo jak gest Pani PISeł i „odsłanianie włosów” od twarzy. Tyle tylko że różnica jest taka, iż Kamil nikogo nie obraził tylko zwrócił grzecznym pytaniem uwagę na problem, z którym FIS w końcu powinien coś zrobić.
Jak bumerang
Temat ten poruszałem już w przeszłości kilka, jak nie kilkanaście razy. Nikt z tym od lat nic nie zrobił. Tłumaczenia cały czas takie same – z przyrodą nikt nie wygra. Zgoda. To specyficzna dyscyplina te nasze skoki. Ale w wielu przypadkach kibic przed telewizorem jest wstanie podpowiedzieć, co należałoby zrobić. Podnieść belkę lub ją obniżyć, chwilę poczekać, aby nie puszczać skoczka kiedy wszyscy widzą jak złe są warunki. Przecież cały sztab ma narzędzia i sprzęt, który daje dokładne informacje co się może wydarzyć i jakie będą tego konsekwencje. Przeliczniki można sobie włożyć między bajki, że są w stanie coś zrekompensować. I nie może być tak, że skaczący dwadzieścia metrów więcej zawodnik jest gorszy od kolegi, który skoczył znacznie krócej, ale ma większą rekompensatę za wiatr. A tak było właśnie dzisiaj na skoczni Kulm.
Konieczne zmiany
Kamil Stoch zapewne po raz kolejny rozpoczął dyskusję o konieczności zmian w organizacji zawodów w skokach narciarskich. Tak utytułowanego skoczka nie można zbagatelizować. Dzisiejsza decyzja o anulowaniu drugiej serii, podjęta w dosłownie kilka minut, była pokłosiem wypowiedzi Kamila zaraz po drugim nieudanym skoku.
System i aura na bakier
Niestety, w tym sezonie koalicja „system” i aura dogadali się i psują wszystko. Chichocą zapewne, kiedy włodarze FISu podejmując koszmarne decyzje doprowadzają do skrajnych reakcji skoczków. Nadszedł czas profesjonalnie wykorzystywać nowoczesne technologie, które pozwalają oceniać trafnie decyzje mające wpływ na przebieg zawodów. Już nasuwa mi się kolejny temat, tak przy okazji, dotyczący oceniania stylu przez sędziów. Tu też konieczne są zdecydowane zmiany. Kolejny to pomiar długości skoku. Mamy XXI wiek a mierzymy odległości co pół metra jak sto lat temu. Ale to może innym razem. Na dziś emocji wystarczy. Koalicja zrobiła dzisiaj wystarczająco dużo szkód.
Willingen Five Three
Przed tygodniem cykl Willingen Five przekształcił się w Willingen Three. Udało się na bardzo krótko, bo na jeden dzień tylko koalicja „System-Aura” odpuściła. Serię kwalifikacyjną i dwie konkursowe serie rozegrano jedynie w sobotę. Zwycięzcą zawodów i cyklu został Stephan Leyhe. Było to dla niemieckiego skoczka pierwsze zwycięstwo w karierze. Smaczkiem dla niego był również fakt, iż pochodzi właśnie z Willingen. Szczodrze już dzisiaj opisywany Kamil Stoch zajął tam miejsce trzecie. Niemca i Polaka przedzielił Marius Lindvik. Niedzielny konkurs był anulowany już w sobotę wieczorem. Decyzja słuszna (dało się), gdyż przez Europę przechodziła Sabina. Orkan Sabina.
Sportowo nadal dobrze
Sportowo, pomimo niedzielnych kontrowersji podczas pierwszych w tym sezonie zawodów na mamuciej skoczni Kulm – Bad Mitterndorf możemy być bardzo zadowoleni. Konkurs sobotni, przeprowadzony w stabilnych warunkach wygrał Piotr Żyła. Był to jego drugi triumf w Pucharze Świata. Ten pierwszy miał miejsce ponad siedem lat temu na Holmenkollen w Oslo. Wtedy to zwyciężył ex aequo z Gregorem Schlierenzauerem. Tym razem na najwyższym podium stanął sam. Tego dnia wszyscy skoczkowie na potęgę psuli swoje skoki. To oczywiście wątpliwa analiza Piotrka Żyły, który stwierdził, że oba skoki, które dały mu triumf były spóźnione i po prostu zepsute. Ten dobry skok to oddał jedynie w serii próbnej. Idąc zatem za tropem myślenia Piotrka – on skoki zepsuł i wygrał, reszta knociła wszystko.
Ciekawe spostrzeżenie
Nie da się tak łatwo zakończyć pisanie o Kamilu Stochu, bo to dzisiaj medialny bohater dnia. Dzięki Stochowi po raz pierwszy w swojej karierze Stefanowi Kraftowi udało się wygrać na własnej ziemi ten niestety ale jednoseryjny konkurs. Chyba swoim dzisiejszym gestem odkupiliśmy wdzięczność, kiedy to przed laty Thomas Morgenstern „podarował” nam brązowy medal w drużynowym konkursie Mistrzostw Świata w Predazzo. Tam również komputery i sędziowie nie zauważyli pomyłki w liczeniu punktów Polaków i Norwegów. Wyręczyć ich musiał sympatyczny Austriak. Dziś dług spłacił Kamil. A tak zupełnie serio równie sympatyczny Kraft chciałby zapewne w sprawiedliwszych okolicznościach wygrywać zawody we własnym kraju. Ale w tym sezonie to już nie będzie możliwe.
Ryoyu Kobayashi się jednak nie skończył
We wspominanym jednoseryjnym konkursie przytaczany dziś seryjnie, grupowo czy tam hurtowo szlachetny, kąśliwy i odważny Kamil Stoch zajął „ulubione” przez sportowców czwarte miejsce. Obudził się ten, który się już w tym sezonie skończył czyli Ryoyu Kobayashi. Dzisiaj był tuż za Kraftem. Trzeci niebiesko-włosy Timi Zajc. Jak tylko mamy do czynienia ze skoczniami mamucimi to nagle energią tryskają Słoweńcy. I z grupy siedmiu Słoweńców to właśnie Zajc skakał na Kulm w ten weekend najdalej.
Na kolejnego mamuta musimy poczekać miesiąc. W tym roku Raw Air jak i cały Puchar Świata zakończy się na skoczni w Vikersund. Kto zdobędzie Małą i Dużą Kryształową Kulę rozstrzygną właśnie skoki na tej obok Velikanki w Planicy największej skoczni świata. Miejmy nadzieję, że chociaż tam koalicja system-aura da za wygraną.
Czy Sandro Pertile zmieni skoki?
A jak długo będziemy czekać na poważną dyskusję i poważne zmiany w skokach? Może nowy Dyrektor FIS w skokach narciarskich Sandro Pertile zna już odpowiedź na to pytanie. Oby tak było.