Co jakiś czas wraca dyskusja o roli not sędziowskich w skokach narciarskich. W ostatnich latach, temat poruszył między innymi słynny trener Hannu Lepistoe. Stwierdzeniem, że noty sędziowskie to przestarzały element skoków, którym można powszechnie manipulować, wywołał burzę. Wdrożony system pomiaru wiatru nieco „przykrywa” rolę not za styl. Niemniej jednak, coraz częściej pojawiają się pretensje do sędziów, którzy „przymykają oko” na styl lotu i lądowania niektórych skoczków, zaś innych traktują zbyt surowo. Podobny „ranking” faworyzowanych i poszkodowanych przygotowały norweskie media.
Stanisław Marusarz – historia największego oszustwa w dziejach skoków narciarskich
Według nich sędziowie są zbyt bojaźliwi i nie nagradzają „stylistów” wśród zawodników. Tu, o dziwo, jako pierwszy wymieniany jest Kamil Stoch, który pięknie lata i stabilnie ląduje. Sami się zastanówmy, kiedy ostatnio widzieliśmy jakąś sędziowską „dwudziestkę”?
Historia Stanisława Marusarza
Temat nie jest nowy. Co więcej, już dawno temu noty sędziowskie krzywdziły skoczków, a nawet były powodem skandali i oszustw. Jedno z nich dotyczyło wybitnego skoczka, którego imieniem i nazwiskiem nazwana jest dzisiaj Wielka Krokiew w Zakopanem.
Był rok 1938. Tuż przed wybuchem II wojny światowej w miejscu do dziś bardzo szczęśliwym dla polskich skoków odbyły się Mistrzostwa Świata. Miejscem tym było fińskie Lahti. Polskie skoki w okresie międzywojennym miały swoją wybitną postać. Tym skoczkiem był Stanisław Marusarz.
Na mistrzostwa Marusarz jechał jako murowany faworyt do walki o zwycięstwo. Był w znakomitej formie, co powodowało u rywali (zwłaszcza Norwegów) ból głowy. Na rozgrzewkę, Marusarz wystartował w zawodach kombinacji norweskiej. Nie był mistrzem w bieganiu na nartach. Dobrą postawą na skoczni już wtedy zwrócił uwagę wszystkich przed konkursem indywidualnym w skokach narciarskich.
Tylko jeden konkurs w skokach narciarskich na MŚ
W całych mistrzostwach odbyło się zaledwie pięć konkurencji. Konkurs skoków był tylko jeden. Rekord skoczni w Lahti na skoczni o punkcie konstrukcyjnym K-65 wynosił wówczas 63 metry. W obu swoich próbach Polak skakał wyśmienicie osiągając 66 i 67 metr. Największy rywal Marusarza, Norweg Asbjoern Ruud oddał dwie próby na 63,5 i 64 metr. Publiczność była zachwycona wyczynem Marusarza i wiwatowała na jego cześć z założeniem, że mistrz jest tylko jeden. Oczywistym dla wszystkich było, że Mistrzem Świata został nasz rodak, skacząc w sumie o 5,5 metra dalej od Norwega.
Wielki powrót – satyra o skokach
Obecnie wyniki zawodów są znane kilka chwil po zakończeniu konkursu. Ponad 80 lat temu ogłoszenie oficjalnych wyników odbyło się jednak wieczorem, po kilku godzinach od zakończenia zawodów. Co ciekawe, noty sędziowskie również były przyznawane po konkursie, przy „sędziowskim stoliku”.
Jeden zwycięzca
Zagraniczni komentatorzy i dziennikarze zdążyli puścić w eter wiadomość o fenomenalnym skoczku z Polski. Nikt nie spodziewał się jednak tego, czego dopuścili się norwescy sędziowie.
„Według mnie wygrałeś Ty i wszyscy to wiedzą. Jednak Norwegowie są innego zdania”. Takie słowa przed podaniem wyników skierował do Marusarza sędzia z Finlandii. „Staszek” nic z tego nie zrozumiał i z niecierpliwością czekał na swoją dekorację – relacjonuje po latach syn Marusarza, Piotr.
Przecież to ja oddałem dwa najdłuższe skoki” – powiedział Marusarz, kiedy zrozumiał, co się wydarzyło.
Oszustwo na 0,3 punkta
Noty. Stanisław Marusarz przegrał z Asbjoernem Ruudem notami. Przegrał o 0,3 pkt. To było jedno z największych oszustw w historii nie tylko skoków narciarskich ale i całych Mistrzostw Świata.
Do dekoracji wywoływano wtedy zawodników nieco inaczej niż obecnie bowiem zaczynano wówczas od odczytania nazwiska zwycięzcy. Kiedy do odebrania złotego medalu wywołano Asbjorena Ruuda, na sali gimnastycznej w Lahti zrobiło się niewyobrażalnie cicho. Podobno Ruud długo nie podnosił się z krzesła. Po latach i on opowiadał, że nie chciał podejść po złoty medal, bo się mu on nie należał. Dopiero po chwili ktoś z norweskiej ekipy szturchnął go mówiąc, że musi odebrać trofeum.
Gest Norwega i honor Polaka
Wracając z dekoracji na swoje miejsce, Norweg podszedł do Marusarza i ostentacyjnie chciał oddać mu złoty medal. Marusarz odsunął się i medalu nie przyjął. Z godnością podszedł po chwili i odebrał swój medal – srebrny.
Prasa, która zdążyła już obwołać Polaka Mistrzem Świata zmieniła tylko nagłówki. Do tytułu „Polak został Mistrzem Świata w skokach” dodawany został wyraz „moralnym”. Długo po mistrzostwach, prasa sportowa na całym świecie rozpisywała się o oszustwie z Lahti.
Ogromny żal Marusarza
Finowie długo pamiętali o tym, co sędziowie zgotowali Marusarzowi. W latach sześćdziesiątych polskie władze komunistyczne odwiedził prezydent Finlandii, który bardzo chciał zobaczyć Zakopane. Poproszono Stanisława Marusarza, aby pokazał mu Tatry i ich stolicę. Marusarz zgodził się. Już w chwili przywitania z naszym skoczkiem fiński gość zapytał:
Panie Stanisławie, czy ma Pan nadal do nas żal o ten złoty medal?
Miał. Do końca swoich dni Stanisław Marusarz miał żal, że tak go oszukano. „Ojciec często nam to wszystko opowiadał i często miał łzy w oczach” – opowiadał Piotr Marusarz.
Chyba zmarł z tą zadrą w sercu.
Gdzie jest medal?
Srebrny medal Stanisława Marusarza z Mistrzostw Świata w 1938 roku w Lahti zaginął podczas wojny. Nikt go nie szukał, sam Marusarz również. Brak medalu w muzeum „Dziadka”, bo tak nazywano Marusarza, zauważył dopiero w 2016 roku Wojciech Fortuna. Pierwszy polski mistrz olimpijski w skokach narciarskich bez wahania zlecił wykonanie na własny koszt repliki. Inne pamiątki, które zgromadziła rodzina Marusarza znajdują się na terenie pawilonu Wielkiej Krokwi, w dużej sali konferencyjnej. Miejsce godne mistrza.
Marusarza kochali kibice na wszystkich skoczniach świata jednak pecha miał jednak głównie do sędziów. W 1966 roku, 53-letni „Dziadek” został zaproszony do otwarcia konkursów Turnieju Czterech Skoczni w Garmisch-Partenkirchen i Innsbrucku. Marusarz wyraził zgodę na oddanie honorowego skoku na początku zawodów, choć 6 lat wcześniej zakończył sportową karierę. Dla naszego skoczka znalazł się sprzęt, buty i narty. Zgadnijcie proszę, kto chciał storpedować to nomen omen ryzykowne przedsięwzięcie? Tak, macie rację – sędziowie.
53 latek skacze 66 metrów
Organizatorzy i Marusarz postawili jednak na swoim. W Ga-Pa Polak oddał skok na odległość 66 metrów. Publiczność oszalała z radości, a dziennikarze napisali, że nieprzygotowany Marusarz oddał piękny stylowo skok. Czy pisali to pamiętając co stało się w Lathi wiele lat wcześniej?
Stanisław Marusarz zmarł 29 października 1993 roku. Został pochowany na cmentarzu zasłużonych na Pęksowym Brzysku w Zakopanem.
Zapoznając się z historią kariery sportowej i życia Stanisława Marusarza popada się w dwie skrajności. Smutek bardzo szybko przechodzi jednak w uśmiech, zwłaszcza kiedy próbujemy sobie wyobrazić skoczka po pięćdziesiątce na belce startowej. Można jedynie żałować, że po tylu latach kwestia not przyznawanych przez sędziów podczas zawodów nie została nadal lepiej uregulowana. A jaka jest Wasza opinia na temat sędziowania i not za styl?
Artykuł został napisany wykorzystując felieton Tomasza Kalemby: „Wielkie oszustwo w Lahti, skoczek skrzywdzony przez sędziów”.
Wykorzystane zdjęcia: Narodowe Archiwum Cyfrowe