Gdyby ktoś spotkał Maję i nie wiedział kim jest, byłby wielce zdziwiony gdyby mu ktoś powiedział czym na co dzień zajmuje się ta dziewczyna. Niewysoka, skromna, miła – oto wizytówka Mai Włoszczowskiej.
Kolarstwo Polakom kojarzy się z Ryszardem Szurkowskim, Lechem Piaseckim czy Wyścigiem Pokoju. Sam do dziś pamiętam metę jednego z etapów Wyścigu Pokoju w Bielsku-Białej. Etap ten wygrał Lech Piasecki pozostawiając z tyłu swego odwiecznego rywala Niemca z NRD Uwe Raaba. Ale to były inne czasy. Dziś kolarstwo kojarzymy z wielkim Tourami we Włoszech, Francji czy Hiszpanii.
Maja Włoszczowska to również kolarz, ale kolarz górski. To niezwykle ciężka dyscyplina sportowa. Maja jest fenomenem tej dyscypliny. Ściga się ponad trzynaście lat. Już w swoim trzecim sezonie została Mistrzynią Polski juniorów w 1999 roku. Cały czas pięła się w górę. Nie mając szczęścia do sponsorów walczyła dzielnie, aby na stałe „zadomowić się” w światowej czołówce. To że jest wybitną kolarką pokazała już w 2000 roku gdy zdobyła Vice Mistrzostwo Świata w Sierra Nevada w Hiszpanii. Na seniorskie ściganie przeszła w 2002 roku. Rok później zdobyła Mistrzostwo Świata w maratonie w szwajcarskim Lugano. Ale jej marzeniem było Mistrzostwo Świata i Mistrzostwo Olimpijskie w crossie. W 2004 roku oba sukcesy były blisko. Na IO w Atenach zajęła 6 miejsca zaś w Les Gets we Francji na MŚ zdobyła vice Mistrzostwo Świata. To był największy sukces Mai w dotychczasowej karierze. Osiągnięcie to powtórzyła rok później w Livigno we Włoszech. Uparta (pozytywnie) Maja Włoszczowska zapowiadała walkę o złoto olimpijskie w Pekinie. Znów szczęście było bardzo blisko. Z Pekinu przywiozła srebrny medal.
Wokół Mai zaczęli się kręcić sponsorzy i pojawiła się szansa, że jej plany się spełnią. Wszak jeden super lekki rower kosztuje nawet 40 tysięcy złotych. Grupa kolarska CCC stała się partnerem sympatycznej zawodniczki.
Już w 2009 roku wywalczyła swój pierwszy złoty medal. Było to Mistrzostwo Europy MTB. Srebro w maratonie ME to kolejny sukces w przełomowym roku kariery Mai Włoszczowskiej. Ten sezon zapewne byłby bardziej szczęśliwy gdyby nie upadek na treningu przed startem na MŚ w Australii. Rozgoryczona Maja nie stanęła wtedy na starcie.
Kiedy we wrześniu tego roku wyjeżdżała na kolejne MŚ do Kanady mówiła: „Teraz albo nigdy, bo nigdy wcześniej nie czułam się tak mocna”. Wyścig odbywał się na bardzo trudnej trasie. Maja szybko objęła prowadzenie i z okrążenia na okrążenie powiększała przewagę nad rywalkami. Oglądając bezpośrednią relację zapewne wszystkim widzom serca zadrżały na ostatnim okrążeniu. Niespełna kilometr przed metą na ostrym zjeździe Maja o mało co nie upadła i skończyłoby się podobnie jak rok wcześniej. Jednak cudem Maja utrzymała się na nogach. Była jedną z nielicznych zawodniczek, które ten odcinek pokonywały zsiadając z roweru.
I tak Maja Włoszczowska została Mistrzynią Świata. Tym samym zrealizowała połowę swojego celu. Przy okazji spełniła jeszcze jedno małe marzenie. Każdy Mistrz Świata otrzymuje tęczową koszulkę i od tej pory ma prawo nosić na wszystkich zawodach kołnierzyk w barwach tęczy.
Jak morderczy był to wyścig niech świadczy fakt, iż przez 6 dni po zawodach Maja nie miała sił aby usiąść na rower tak bolały ją nogi.
Teraz pozostał już tylko jeden cel – złoto w Londynie w 2012 roku. Trzymamy kciuki za sympatyczną Maję.