Na początek zmiana przepisów. Kombinezony bardziej dopasowane do ciała skoczka. Kto pierwszy krytykował ten zmiany (mały quiz)? No oczywiście – Austriacy. Z naszego obozu dało się słyszeć głosy, że ta zmiana służy Polakom.
No dobrze. Początek na to wskazywał. Pierwsze zawody LGP odbyły się w Wiśle. Przecieraliśmy oczy do zdumienia (na żywo). Te zawody wygrał Maciek Kot. Reszta bez szału, ale do przyjęcia. Kamil do skakania się nie garnął – jakąś nowa strategia.
Nie wszędzie Polacy skakali.
Widać było, że dublujemy styl przygotowań od Austriaków. Ich również trudno było dostrzec na belkach skoczni Letniego cyklu. Pokazali się dopiero na koniec letniego sezonu. U nas była cisza. Odniosłem wrażenie, że to cisza przed burzą – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Gdzie zaszyli się nasi skoczkowie z trenerem Kruczkiem wiedział chyba tylko sam Prezes Tajner.
Czasami cisza zwiastuje jednak inne wydarzenia atmosferyczne. Ale dobra – poczekajmy do zimy. Dlatego też nie bardzo czym było się emocjonować pomiędzy lipcem a październikiem.
Zatem cóż zapewne myślał przeciętny Polski kibic skoków narciarskich? Będzie dobrze! A lato było piękne tego roku! Poczekajmy do zimy.