Ruszyła LGP w skokach Wisła – Malinka 2014 LANIEM GRUPOWYM POLAKÓW.
Jakoś lato trudno kojarzy się ze skokami. Upalne lipcowe dni to raczej plaża, wypoczynek, zimne napoje. A tu kolejny raz LGP rozpoczęto w Wiśle konkursem drużynowym. Zanim o skokach kilka spostrzeżeń. Otoczenie i oprawa zawodów poniżej krytyki. Hermetycznie zamknięty teren skoczni, nic poza nią – bez możliwości schronienia się przed deszczem, bez miejsc do posilenia się czymkolwiek, nie mówiąc już o czymś zimnym do picia. Koszmar. Z perspektywy czasu coraz „ciaśniej” organizuje się w Wiśle zawody. Czym tak bardzo zachwycają się media – nie wiem. Z punktu widzenia kibica:
DWÓJA NA SZYNACH! ZAKOPANE – WRÓĆ!!!
Jedynie nie zawiedli polscy skoczkowie. Piątek to drużynówka. Krótko mówiąc wielkie lanie sprawili innym nasi reprezentanci. Pierwszy skok oddał Maciek Kot. Prowadząc po swoim skoku już do końca Polska była na pierwszym miejscu. Nad drugimi (i to niespodzianka) Czechami ponad 40 punktów. Dalej Austria – strata prawie 50 punktów! Skakaliśmy wyśmienicie w składzie: Kot, Żyła, Kubacki, Stoch. Po jedynej tego lata drużynówce w LGP konkurs indywidualny. Zacznę nietypowo i krótko od wyników: Prevc, Żyła, Wellinger. O wynikach tyle. Bo to mój protest. Chciałbym skupić się na zupełnie czymś innym, co sprawiło, że postanowiłem szybko napisać parę słów na początku sezonu o SYSTEMIE SKAKANIA!!!
Ja wiem, że mamy upalne lato i możne to być przyczyną innej pracy naszych głów, ale to, co wymyślił Hofer i Spółka to już lekko mówiąc przesada. Cały czas mam na myśli testowany nowy system skakania. Nikt nie wie o co chodzi, gubią się media i komentatorzy. Zadałem sobie trochę trudu, aby wgryźć się w ten system. Miał uatrakcyjnić zawody a jest bez sensu, nieczytelny i niesprawiedliwy. Ale po kolei. Kwalifikacje. Jak sama nazwa wskazuje to coś, co ma odpowiedzieć na pytanie, kto wystartuje w zawodach sportowych. Tak jest we wszystkich dyscyplinach, gdzie kwalifikacje są potrzebne. Ale w skokach jest inaczej – to pierwsza seria konkursowa! To chyba trzeba zmienić nazwę. Komuś pewnie zależało, aby uatrakcyjnić tą część zawodów, ale po co? Z reguły wszyscy skoczkowie wykorzystują kwalifikacje jako przygotowanie się do zawodów. Jedynie słabsi skoczkowie bardzo poważnie podchodzą do tej części zawodów.
Dalej – dzielenie 48 skoczków na 4 grupy (co czterech z miejsc w kwalifikacjach do grup A,B,C i D). Z nich to do drugiej serii (przepraszam – do trzeciej serii) awansuje po sześciu najlepszych. Tam zaś w serii finałowej startuje 24 zawodników.
Pierwszą niepotrzebną ofiarą nowego systemu jest KAMIL STOCH.
Słaby skok w kwalifikacjach i pozamiatane lub „możesz pakować się do domu” przed głównymi zawodami.
Na skoczni wśród kibiców panuje sytuacja pt. „nikt nic nie wie”. Jeżeli do wszystkiego dodamy wskaźniki za belkę i wiatr ta dyscyplina, tak piękna i kiedyś prosta dla kibica straci wielu kibiców. Znam już pierwszego takiego kibica, który nie wytrzymał i przełączył skoki na inny kanał telewizyjny. Była to moja żona, która w wyborze „M jak miłość” czy EuroSport ZAWSZE wybierze kanał sportowy.
Krótko mówiąc dramat. Myślę jednak, że to takie pryma – aprilis FISu i nikt nie pomyśli, aby ten system wprowadzać na dłużej w życie, szczególnie zimą. Było by to absolutne szaleństwo i samobój tej pięknej i ukochanej przez nas dyscypliny.
Na koniec gratulacje dla Żyły. W wywiadzie po zawodach Piotrek w dość prosty i przejrzysty sposób skomentował, dlaczego on i jego koledzy nie polecą na azjatyckie konkursy LGP. Nie lubi chłopak latać w tamte rejony 😉
Czy będzie w najbliższym czasie okazja to pisania czegoś ciekawego o skokach to sam nie wiem. Nasi raczej wrócą na poważnie do zawodów chyba w październiku. No chyba że FIS znowu coś wymyśli. Wtedy możecie być pewni, że na november.pl będzie nowy artykuł.