Na liście startowej zawodów znalazły się nazwiska osiemdziesięciu sześciu skoczków. Na pewno wielu marzy o zrobieniu podobnej kariery jak Adam Małysz czy Kamil Stoch. Widać w ich oczach ambicję. Mieliśmy okazję przyjrzeć się niektórym z nich. Udało nam się bowiem dostać akredytacje PZN Family (dziękujemy za to wiadomym osobom) i mogliśmy zobaczyć wiele rzeczy zza kulis. Widzieliśmy jak reaguje skoczek na zepsuty skok, jak opowiada o tym, co zdarzyło się przed chwilą na skoczni. Widać w nich właśnie ambicję i dużo uporu.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że wszystko to co złe zaczyna się w klubie: brak funduszy, sprzętu i wielu drobiazgów w zarządzaniu. Widać to, oglądając skoki od zaplecza. Po prostu – kluby robią co mogą, a że często mogą niewiele, nie ma możliwości aby spodziewać się sukcesów młodych zawodników na arenach międzynarodowych.
Nie stać nas by pokazać światu Mistrza Olimpijskiego czy Mistrza Świata w Lotach, który nie ma jeszcze dwudziestu lat. Inni potrafią (mam tu na myśli Morgensterna i Schlierenzauera), ale wszystko zaczyna się gdy zawodnicy mają kilka lat i już wtedy uczą się oni kunsztu skakania widząc profesjonalizm w każdym calu. Niestety, u nas młody zawodnik często widzi tylko brak funduszy i braki sprzętowe.
Ale może teraz coś o skokach. Nie było do końca wiadomo jak zachowają się Małysz i Stoch, to znaczy czy wystąpią na zawodach w Szczyrku. Ostatecznie pojawił się tam tylko Kamil. Adam też się na skoczni pokazał, ale… w Wiśle Malince. Trenuje tam przed Mistrzostwami Świata wyjeżdżając na belkę… busem 🙂
Skoki imponujące nie były ani w pierwszej ani w drugiej serii. Chyba można było ustawić belkę wyżej. W kuluarach dało się słyszeć, że sędziowie bali się za długich skoków Stocha.
Właściwie to tylko Stoch pokazał się z dobrej strony. Dwa skoki po 101,5 metra dały mu złoty medal. Mnie osobiście bardzo podobały się skoki Tomka Byrta. Skokami 100,5 i 94,5 metra wywalczył sobie srebro. Jak się później okazało wywalczył coś jeszcze – wyjazd na MŚ w Oslo. Trzeci w zawodach był Rafał Śliż po skokach na 99 i 96 metrów.
I to właściwie tyle, bo konkurs do emocjonujących nie należał. Zawiedli tacy skoczkowie jak Hula, Kubacki, Murańka czy Miętus. Najgorsze jest dla mnie osobiście to, że Stefan Hula (czternaste miejsce) i Piotr Żyła (siódme miejsce) mają być w Oslo solidną podporą naszej drużyny w konkursie drużynowym. Ale Łukasz Kruczek już ich występy wytłumaczył – dużo trenowali i mieli prawo być zmęczeni.
Kamil Stoch na szczęście na zmęczonego nie wyglądał. Wygrał, a co najważniejsze widać, że jest wyluzowany i skacze mu się z wielką przyjemnością. Nie zaniedbuje kibiców rozdając autografy i robiąc sobie z nimi zdjęcia. Dla mnie to jeden z kandydatów do medali w Oslo.
Adam trenuje w ciszy i bardzo dobrze, że w Szczyrku go nie było. Tam ma pokazać klasę mistrza. Większe oczekiwania można było mieć w konkursie drużynowym MŚ, ale po tym co pokazują ostatnio Hula i Żyła trudno być optymistą. Chyba że Kruczek zaryzykuje i wystawi do drużyny… Byrta. Ale czy ten wytrzyma presję?
Kibice jak zawsze wierzą w polskich skoczków, bo pod Skalitem zebrało się nas wielu. A to, że nie możemy do końca być spokojni o wyniki w MŚ w Norwegii to może i dobrze, bo każdy sukces tam osiągnięty będzie lepiej smakował. A „smakowanie” i „konsumowanie” go na żywo – to dopiero będzie UCZTA! I takiej uczty życzę wszystkim kibicom w Polsce. Dmuchajcie w telewizory! My będziemy dmuchać co sił w płucach na Holmenkollen! I wierzę, że będzie pięknie! Może już za kilka dni na skoczni normalnej!