Operacja Falun 2015.
No cóż, czas leci szybko. Nie tylko od Pucharu do Pucharu. Od MŚ do MŚ również. Do następnej Olimpiady również zleci szybciej niż się obejrzymy…
Ale tu i teraz mamy operację FALUN 2015. Przed nami pierwsze treningi i kwalifikacje. Pierwszy konkurs na skoczni Lugnet HS 100 za niespełna dwa dni. Złota z Predazzo będziemy bronić za tydzień.
Ale co było przed?
Na pewno ciekawie. W pamięci wszystkich tkwi chyba jeszcze „Wielka Stopa Kamila”, trochę uszkodzona. Powrót nastąpił w TCS. Nie było źle. Źle to było z innymi naszymi chłopakami, o czym już pisałem. Kamil obiecał, że u nas dopiero będzie się działo. Nie można tego powiedzieć o bardzo kameralnym konkursie w Wiśle, gdzie nikt z naszych wynikami nie zgrzeszył, ale już w Zakopanem „petarda odpaliła”! Kamil wygrał po pięknej walce szczególnie w II serii.
To, że konkurencja nie odpuszcza można było zobaczyć w kolejnych konkursach w Sapporo, Willingen, Neustadt czy Vikersund. Działo się trochę. Ciekawe konkursy były w Japonii. Kamil stanął tam na podium, choć może apetyty były większe. Co ciekawe, zawody w Kraju Kwitnącej Wiśni mało kto odpuścił. Powód? Dość duży ścisk w klasyfikacji Pucharu Świata. Nikt nie chce nic odpuszczać.
Potem Willingen
Zaczęło się pięknie. Kamil znów „odpalił” i w cuglach wygrał tam pierwszy konkurs indywidualny. W kolejnym było już trochę gorzej. W między czasie nasz Mistrz Olimpijski w jedną noc „schódł” o 1 cm w pasie i II serię konkursu drużynowego po dyskwalifikacji nasza ekipa oglądała już z trybun. Całkiem niedawno „skurczył się” nam Severin Freund, bo „stosunek” nart do wzrostu sympatycznego Niemca ni jak nie zgadzał się austriackiemu sędziemu technicznemu. Jak już jesteśmy przy tym temacie – odsyłam wszystkich do super artykułu naszego przyjaciela – redaktora piszącego felietony na skijumping.pl Marcina Hetnała. W doskonały sposób opisał te „gierki” Hofera I Gratzera. Dalej załączam link do tego artykułu. Przy okazji pozdrawiam Marcina! A Was zachęcam do czytania cyklu „Okiem Samozwańczego Autorytetu”. Mnie się nawet nie chce komentować tych manipulacji. No bo cóż napisać o żenadzie, którą proponują nam Panowie z FIS?
Ciekawie, ale bez kilku skoczków i bez naszego Kamila było w Vikersund. Dwa rekordy świata w dwa dni i jak to napisał również Marcin Hetnał „ćwiartka pękła”! Szkoda mi osobiście Prevca że nie „dowiózł” swojego rekordu do Planicy. Ale paradoksalnie może dobrze. Dochodzą słuchy, że na przebudowanej Letalnicy można skakać dalej. No i tym oto sposobem nie mogę się doczekać wyjazdu na zakończenie sezonu 2014/2015 bo może być ciekawie. Zapewne my – czyli polscy kibice nie będziemy mięli takiej okazji do świętowania jak rok temu, gdzie czekaliśmy w piątek na 32 punkty Kamila, aby „odtrąbić”, że Kula jest nasza. Pewnie do końca o te trofeum powalczą inni. I tu sympatyzuję z Prevcem. A może będzie tak, że gdzie dwóch się bije (mam na myśli Prevca i Krafta) tam trzeci skorzysta i będzie to Freund?
A pro po Freunda
Tam gdzie Kamil nie mógł się przebić, wygrywał właśnie Severin. Dość regularnie i skrupulatnie goni najlepszych w PŚ. I powtórzę jeszcze raz to, o czym pisałem przed Olimpiadą. To jest jak dla mnie jedyny człowiek, którego w Falun należy się bać! Ma on jednak jedną wadę – nie wytrzymuje presji. Gdyby Freund z tym sobie poradził Niemcy nosili by go na rękach już dawno.
I tym sposobem za sobą mamy wszystko to, co było PRZED. Jakieś inne wnioski? O konkrety bardzo trudno. Patrząc wstecz do MŚ w Predazzo niby nazwiska te same, które można zaliczyć do faworytów w Falun. Chyba, że nagle coś spektakularnego pokaże Kraft lub Koudelka. Osobiście jednak uważam, że oni stracili błysk z początku sezonu. A Może Simi? Wraca po upadku. Komuś trzeba przypomnieć jego powrót na Olimpiadę w Salt Lake City?
Prasa i media również trochę milczą i mało spekulują. Po cichu jednak do medali wymienia się Freunda, Stocha, może Prevca czy szalonego Kasaiego.
Zobaczymy już niedługo
Po raz pierwszy za dwa dni. A bronić Mistrza Świata za tydzień. Zatem – wszystko co PRZED Falun już oczywiście za nami. Co W TRAKCIE I PO – na to musimy jeszcze cierpliwie zaczekać.
P.S. Nasi zakwaterowali się w Falun w klasztorze. To dobry znak. Piotrek się trochę „wyciszy” a i reszta na chwilę zapomni o „potykaniu się o próg” w telewizorze.