Kolejny weekend Pucharu Świata to szwajcarski Engelberg – stały przystanek przed Turniejem Czterech Skoczni. Zapowiadał się ciekawie a to za sprawą aury, która miała być łaskawsza dla skoczków. Stało się inaczej. Skoczków narciarskich Engelberg przywitał deszczem. Niemożliwe było w terminie rozegrać piątkowych kwalifikacji. Dzień później – pogodowa metamorfoza. Spadł śnieg a nawet było go w nadmiarze.
Kwalifikacje odbyły się w czasie przeszkadzających opadów śniegu i silnego zmiennego wiatru. Mówiąc krótko – kolejna loteria. Niektórzy sobie poradzili w tych warunkach, inni nie. Kwalifikacje wygrał Simon Ammann. Miejsce drugie zajął Piotr Żyła. Sam sobotni konkurs to loterii ciąg dalszy. Wiatr wiał w różne strony. Raz był silny i sprzyjał, aby za chwilę powiać w plecy. Nie pamiętam tak loteryjnych zawodów. Znaczna grupa zawodników skakała w granicach punktu K skoczni, to znaczy w okolicach 125 metra. Po wylądowaniu o tym, czy udało się awansować do serii finałowej decydował współczynnik wiatru. Jak ktoś miał trochę szczęścia, znalazł się nawet w pierwszej dziesiątce. Pechowcy mogli skakać równie daleko, ale na możliwość oddania drugiego skoku wielu mogło tylko pomażyć. Nawet system rekompensat w tych warunkach nie miał racji bytu.
Po konkursie powróciła dyskusjach i krytyka co do ilości punktów pomiaru wiatru. Pięć takich miejsc to stanowczo za mało. Trenerzy mówią w tej kwestii jednych chórem – takich punktów powinno być co najmniej raz więcej.
Kontrowersyjne zawody wygrał Norweg Anders Bardal. Za nim kolejne miejsca zajęli Martin Koch i Thomas Morgenstern. Choć tego dnia do zawodów przystąpiło pięciu Polaków, to do drugiej serii udało się awansować jedynie Kamilowi Stochowi i Piotrowi Żyle. Ich ostateczne miejsca to odpowiednio 12 i 16. Jak to mówią młodzi ‘szału nie było’. Jedyne co może pozostać w pamięci po tym konkursie to upadek Gregora Schlierenzauera w II serii zawodów. Tego dnia aa belce zasiadł jako kandydat nawet do zwycięstwa. Niestety, po wylądowaniu w głębokim śniegu na zeskoku odjechała mu prawa narta. Gregor nie utrzymał równowagi i upadł. Złości Austriaka nie było końca. Osobiście bałem się o kręcącego się wokół niego Waltera Hofera. No cóż, czasem i Austriakom nie sprzyja szczęście.
Niedziela na Gross – Titlis nie zapowiadała lepszych warunków do skakania. Zapowiadał się jednak bardziej sprawiedliwy konkurs. Wiatr wiał, ale zdecydowanie mniej przeszkadzał a opady śniegu też już były zdecydowanie mniejsze. Tym razem kwalifikacje przebrnęło czterech Polaków. Do Żyły i Stocha dołączyli Stefan Hula i Maciej Kot. Hula i Kot w I serii nie przekroczyli bariery 120 metrów i do serii finałowej nie awansowali. Na fatalne warunki trafił Piotr Żyła i skokiem na odległość 118 metrów zakończył zawody również jak koledzy na I serii. Ale warto tutaj dodać, że to dopiero pierwszy konkurs Piotra w Pucharze Świata w tym sezonie, w którym nie udało się punktować. Dobry skok oddał jedynie Kamil Stoch. Po I serii skokiem na odległość 129 metrów uplasował się na miejscu 9.
W II serii większość zawodników skakała krócej, choć warunki zmieniły się na plus. Zmian w zajmowanych miejscach było niewiele. Kiedy w zawodach lekko wiało nudą na belce zasiadł Kamil Stoch i oddał rewelacyjny skok na odległość 137 metrów. Co najważniejsze skok oddany został przez Kamila w pięknym stylu. Oczywiście po swoim skoku Kamil długo stał na miejscu przeznaczonym dla aktualnego lidera. Wyprzedził go jedynie prowadzący po I serii Andreas Kofler. Może i wygrał zasłużenie, bo I i II skok miał lepszy niż Polak, ale lądowanie Koflera mówiąc delikatnie było kiepskie i jedynie polski sędzia Pan Siderek punktował sprawiedliwie. Noty pozostałej czwórki sędziów przypominały kontrowersyjne decyzje sędziów z T-Mobile Ekstraklasy! Ja rozumiem, że Kofler ma ‘odpowiednie nazwisko’ i ‘odpowiednią narodowość’ ale nie ma chyba potrzeby aż tak faworyzować lidera PŚ. Niech wyłącznie skokami pokazuje, że zasługuje na przodownictwo w klasyfikacji generalnej.
Tym oto sposobem KAMIL STOCH tego dnia zajął drugie miejsce. Takiego miejsca ‘na pudle’ jeszcze w kolekcji nie miał. Widać było jednak, że jest zadowolony. Dzień wcześniej mówił, że dość ma już tych ‘dobrych skoków’, które pozwalały mu plasować się na granicy pierwszej i drugiej dziesiątki. Udało się poprawić wszystko w jeden dzień.
No cóż, teraz świąteczna dłuższa przerwa. Przed nami Turniej czterech Skoczni – obok MŚ w Lotach najważniejsza impreza w sezonie. W między czasie w II dzień Świąt Bożego Narodzenia polscy skoczkowie muszą nadrobić zaległości i wyłonić Mistrza Polski w skokach na dużej skoczni w Wiśle Malince.
Jestem jednak pewien, że Kamil jest już myślami na TCS. To, że może się liczyć w Turnieju udowodnił sobie i nam w Engelbergu. Zatem ogłaszam teraz „mini konkurs” na wytypowanie miejsca Stocha w Turnieju Czterech Skoczni. Konkurs bez nagród o przysłowiową rację. Zaczynam od siebie – STAWIAM PO CICHU NA MIEJSCE TRZECIE! Już tłumaczę swój typ. Bo jeśli jest to sygnał do dalszej dużej formy, to nic nie stoi na przeszkodzie na powtórkę z przed 10 lat! A jeśli na Gross – Titlis to był jeden fenomenalny skok, to i tak stać Kamila na spokojne miejsce w dziesiątce. Pierwszy scenariusz bardziej mi się jednak podoba. Dodam jeszcze, że tym razem nie ma głównego faworyta do wygranej. Liczę że zadziała znane polskie przysłowie – gdzie Kofler i Schlierenzauer się bije, tam KAMIL STOCH korzysta!