Między ustami a brzegiem Pucharu Świata – odcinek 15
Występują: Najlepsi kibica świata i reszta.
Z tymi bokobrody to lipa. Na szczęście wszyscy w samą porę zorientowali się, że nie o to, nie o to. Wąsy. Małysz nosi wąsy. I jego mafia też powinna nosić wąsy.
A już jutro Wielki Finał. Do Zakopanego przyjeżdżają wszyscy Ci, którzy kochają Adama Małysza i chcą go zobaczyć jak oddaje ostatni skok w swojej zawodowej karierze. Przyjeżdżają również Ci, którzy go nie kochają. Przyjeżdżają także Ci, którzy go nie kochali o kochać zamierzają. Przyjeżdżają Ci, którzy go kochali, na chwilę przestali i znów go kochają. Przyjeżdżają Ci, którzy w ogóle go nie znają. Przyjeżdżają Ci, którzy w ogóle nie mają pojęcia kim jest Adam. Przyjeżdżają Ci, którzy jak zobaczyli, że wszyscy jadą to oni też. Przyjeżdżają Ci, którzy mają po drodze jak i Ci, którzy po drodze nie mają. Przyjeżdżają Ci, którzy zostali oficjalnie zaproszeni jak i Ci, którzy takiego zaproszenia nigdy by nie otrzymali. Można by rzec, że przyjeżdża kto chce. Ale nie. Przyjeżdża JEDYNIE ten, kto wyrwał bilet na to show. Dosłownie i w przenośni. Przyjeżdżają dla niego najlepsi i najwierniejsi polscy kibice.
A tymczasem…
– Ale już nie przesadzaj – przerwała dosyć długi monolog Halinki Sabinka – na pewno wszystko jest już dopięte na ostatni guzik i proszę Cię nie dramatyzuj. Tyle odpowiedzialnych ludzi pracuje aby zorganizować Małyszowi tą imprezę, że naprawdę kochaniutka nie musisz się o nic martwić – dokończyła zdanie Sabinka.
– A wszyscy zaproszeni skoczkowie na pewno dojadą – nie przestawała się martwić Halinka.
– No jasne – odpowiedziała Sabinka – bez obaw kochaniutka. Słyszałam, że jak kogoś zabraknie to organizatorzy przygotowali jego sobowtóra. W telewizji się nie kapną a na skoczni to i tak nie będzie tego widać.
– Dlaczego? – zapytała Halinka.
– To podobno jest tak zorganizowane, że mają być długie w przerwy w transmisji. Jakiś sztuczny śnieg, nagłe opady, mgła. Takie rzeczy.
– A zagraniczni goście? Będą mieli wsparcie tłumaczy? – ciągnie dalej Halinka.
– No przecież – tłumaczy Sabinka. Każdy z nich ma indywidualnego. Nie ma problemu. Wszyscy się dogadają.
– A prezenterzy w telewizji? Zostali już wybrani? – nie ustepuje Halinka.
– No, ba – odpowiedziała pewnie Sabinka – telewizji nie grozi żadna wpadka. Prowadzący show zarówno w telewizji jak i na skoczni są jak zwykle doskonale przygotowani. Profesjonaliści, znawcy! – dokończyła.
– A bo mam takie przeczucie – kontynuowała Halinka – że albo się goście w studio nie dogadają z powodu braku tłumaczy albo prezenterzy zaczną przekręcać nazwiska skoczków, albo jeszcze coś co zdeprymuje i zdziwi doskonale zaznajomego widza – skończyła.
– Nic z tego – zdecydowanie rzekła Sabinka – zobaczysz sama kochaniutka. To będzie przekaz jak nigdy dotąd.
I pewnie będzie. Trzymajmy kciuki.
A już wkrótce… Nie do wiary? Prezes wpuszcza Norberta w Malinę. Tę skocznie.