I tyle. Cały problem ze skokami w wietrze zaczął się w Oberstdorfie. Tam wygrał Martin Koch przed Daiki Ito i Simonem Ammannem. Nasz Kamil Stoch był szósty. Dzień później walczyliśmy w „drużynówce”. Zajęliśmy miejsce szóste. Czy to był szczyt naszych możliwości? Chyba nie!
W międzyczasie odbyły się MŚ w Lotach w Vikersund. Mieliśmy tam być. Wyjazd odwołaliśmy prawie w ostatniej chwili. I dobrze. To co tam wyrabiał wiatr przejdzie do historii. W I dzień zawodów po fatalnym skoku Kamila Stocha odwołano zawody. Po loteryjnym konkursie składającym się tylko z dwóch serii, Mistrzem Świata został Robert Kranjec. Miejsce drugie wywalczył Rune Velta. Trzeci był Martin Koch. Gdyby nie upadek byłby mistrzem świata. Nasz Kamil zajął miejsce dziesiąte.
Drużynowo Mistrzami Świata zostali Austriacy przed Niemcami i Słoweńcami. Norwegowie, którzy indywidualnie skakali bardzo dobrze i byli faworytami zajęli dopiero miejsce czwarte. Nasi na miejscu siódmym. Całość zawodów bez historii. Zapewne nie będą to mistrzostwa, które na długo zapamiętamy.
Po MŚ w Lotach Puchar Świata pozostał w Skandynawii. Kolejny przystanek to Lahti. I tu mała niespodzianka. W konkursie drużynowym polscy skoczkowie zajęli trzecie miejsce. Wszyscy skakali bardzo dobrze. Do drugiego miejsca zajmowanego przez Niemców zabrakło 0,6 punkta. Zwyciężyli Austriacy. Oni także tego dnia byli w zasięgu naszych skoczków.
Po konkursie drużynowym Puchar Świata wrócił do zawodów indywidualnych. Zawody miały odbyć się na dużej skoczni. Niestety, wiatr spowodował, że przeniesiono je na skocznię normalną. Ten manewr jednak nie pomógł. Kolejny loteryjny konkurs. Kto miał trochę szczęścia skoczył daleko. Jednym z pechowców był Kamil Stoch. Nie wszedł do II serii zawodów. Najlepszy z Polaków to Piotr Żyła. Wywalczył miejsce dziesiąte. Konkurs wygrał Daiki Ito. Drugi był Anders Bardal. Trzeci Lukas Hlava. To pierwsze w historii podium skoczka z Czech.
Cztery dni później skoczkowie przenieśli się do Trondheim. Kolejna loteria, w której znów wygrał Japończyk Ito. Za nim Freitag i Ammann. Tym razem Stoch miał więcej szczęścia. Zajął ostatecznie miejsce szóste. Kolejny konkurs odbył się na Holmenkollen w Oslo. Tu znów główne role odgrywał wiatr. Konkurs wygrał Martin Koch. Za nim Freund i Kranjec. Dobrze spisali się Polacy. Siódmy był Żyła, jedenasty Stoch, dwunasty Kot.
I tak przybliżyliśmy się do podsumowania całego sezonu w Planicy. Tam oczywiście nie mogło nas zabraknąć. Przed ostatnim weekendem ze skokami w tym sezonie nic jeszcze nie jest przesądzone. Najbliżej Kryształowej Kuli jest Anders Bardal. Za nim Schlierenzauer i Kofler. Po skandynawskiej części sezonu naszego Kamila wyprzedził Daiki Ito, który zaczął regularnie wygrywać. Ale nawet miejsce na podium jest jeszcze możliwe pod warunkiem, że Kamil w Planicy będzie skakał przynajmniej tak dobrze jak przed rokiem. Tak wyrównanego sezonu nie pamiętam. Z reguły przed Planicą wiadomo było, kto jest najlepszy w sezonie. Tym razem jest zupełnie inaczej.
W Planicy już jesteśmy. Na razie jest piękna pogoda i tak ma być przez cały weekend. Wierzymy w Kamila, że jeszcze powalczy, choć i tak jesteśmy dumni z jego całego sezonu.