Nie ma lekko – trzeba szybko zapomnieć o tym, co dział się w Zakopanem dosłownie kilka dni temu i walczyć dalej. Cała karuzela PŚ przeniosła się do Willingen. To miejsce dla Niemców to jak Zakopane dla polskich kibiców. Tam zawsze jest komplet wokół skoczni.
Dzień pierwszy -konkurs drużynowy. Podbudowani wynikami ze stolicy Tatr polscy skoczkowie mieli powody przypuszczać, iż mogą liczyć się w konkursie. I tak też było. Swoje zrobili Adam Małysz i Kamil Stoch – gladiatorzy z Wielkiej Krokwi. Ich skoki były długie i równe. Świetnie tego dnia skakał Stefan Hula. Dobre skoki oddał Piotr Żyła. I to chyba skoki Huli i Żyły były dopełnieniem sukcesu. Polacy zajęli w konkursie drużynowym wysokie trzecie miejsce! Oczywiście wygrali Austriacy. Polakom niewiele, bo 10 pkt. brakło do dobrze tego dnia skaczących Niemców. Ale możemy być zadowoleni. Tylko czy można już powiedzieć że mamy w końcu stabilną drużynę – czyli czterech równych skoczków? Wątpię.
Niedzielny konkurs indywidualny miał chyba odpowiedzieć na pytanie czy to co działo się w poprzedni weekend w Zakopanem to niespodzianki czy do gry wkraczają nowi zawodnicy. Oczywiście mam tu na myśli przede wszystkich wyniki Kamila Stocha. Przez kwalifikacje do zawodów przeszedł oprócz Małysza i Stocha Piotr Żyła. Ostatecznie zajął najgorsze miejsce bo… 31lokatę. To trochę potwierdza moje wcześniejsze stwierdzenie, że stabilnej drużyny nadal nie mamy.
Adam w Willingen skakał równo, ale w jego skokach czegoś brakowało. Na pewno przerwa w treningach po upadku z niedzielnym konkursie w Zakopanem miała wpływ na jego wyniki. Dwa równe skoki na 135,5 i 135 metrów dały dziewiąte miejsce. Lepiej skakał Stoch. Kamilowi chyba dobrze zrobiło to pierwsze zwycięstwo na Wielkiej Krokwi. Czuje się pewnie. W jego skokach w Willingen było tą pewność widać. Kamil skakał na odległość 133,5 i 141 metrów. Szczególnie drugi skok był imponujący. Skoki te pozwoliły tego dnia na zajęcie wysokiego szóstego miejsca. Tego dnia najdalej latali Freund, Koch i Ammann. Ich skoki były długie, bo ponad 140 metrowe. I w takiej też kolejności stanęli na podium.
Lider PŚ Tomas Morgenstern był czwarty. Za nim Schlierenzauer. Ten pierwszy wie, że inni mają tylko matematyczne szanse, aby odebrać mu Kryształową Kulę. Zaś ten drugi wraca do swojej wysokiej formy i chyba marzy mu się z powrotem był liderem Teamu Austria. To powoduje, że będzie jeszcze ciekawie. Cieszy fakt, iż obok miejsc zajmowanych przez skoczków austriackich są nasi zawodnicy. A to dobry prognostyk przed Mistrzostwami Świata. O Oslo jeszcze nikt nie pisze i nikt głośno nie mówi. Ale jestem pewny, że wszyscy już rozpoczęli końcowe odliczanie. My też.