Czym się różni Sapporo od polityki? W polityce zawsze wieje nudą, a w Sapporo zawsze wieje wiatr.
Mimo to, na daleką wyprawę zdecydowali się prawie wszyscy. A że prawie robi wielką różnicę, to niektórzy myśleli, że zaczną w ten sposób gonić nieobecnego tam lidera, czyli Schlierenzauera. I co, i nic. Nie trzeba mieć matury by dobrze skakać. Udowodnił to Jan Matura. Janek z Czech wygrał w Japonii oba konkursy – odniósł swoje dwa pierwsze zwycięstwa w Pucharze Świata. Co do reszty to moim zdaniem do Japonii pojechali wyłącznie po punkty. I wielu to zgubiło. Dotyczy to głównie Bardala, Jacobsena, Freunda i całej reszty skoczków z pierwszej dziesiątki. Niewiele zdziałali, niewiele nadrobili.
Nasi też tam pojechali w „najsilniejszym składzie”. Przed wyjazdem zadawałem sobie pytanie – Po co? Teraz wiem po co – też po punkty. Może okazać się, że można było spokojnie wykorzystać ten czas, pozostać w kraju i potrenować przed MŚ. Ale na ocenę tego „manewru” musimy poczekać około półtora miesiąca. Inni (czytaj Austriacy) tak zrobili. Siedzą u siebie i trenują. Szczególnie, że tak naprawdę to z Austriaków skacze tylko Schlieri. Reszta ma z głowy jakąkolwiek walkę w PŚ to i nie mają nic do stracenia – przygotowują się do najważniejszej imprezy sezonu.
Trochę punktów nasi z Sapporo przywieźli, więc ogólna ocena wyjazdu jest pozytywna. Czy warto tam było lecieć – to się okaże na końcu sezonu. Oprócz standardowo wiejącego wiatru Youtube i my nie zapomnimy o wyczynie Daiki Ito. Choć to nie było śmieszne jednak zjazd bokiem przez cały zeskok zapamiętamy wszyscy. Przypomina się podobny „wyczyn” Loitzla sprzed kilku lat z Zakopanego.
Kolejny weekend jakby z innej bajki – pierwsze w tym sezonie loty w Vikersund
Niektórzy idą vabank – nadal trenują. Co do naszych, tak samo jak tydzień temu. Słowem skaczemy wszędzie i na „wszystkim”. Zaczynam się martwić, czy to dobry pomysł. Do MŚ w Predazzo coraz bliżej. Ale dobrze. Skupmy się na tym , co dzieje się tu i teraz. Pierwszy konkurs na Vikersundbakken przyniósł wiele ciekawych wyników. W sobotę Kamil Stoch drugim skokiem wyrównał rekord Polski w długości lotu należący do… Piotrka Żyły. Skoczył 232,5 metra. To wystarczyło jednak tylko (albo aż) na piąte miejsce.
Dwa razy pobił swój rekord lotu Maciek Kot (204,5 i 207m). Ostatecznie takimi skokami zajął miejsce szesnaste. Rekordów nie bił tego wieczoru Piotrek Żyła, ale skakał super. Był tuż za Kamilem zajmując miejsce szóste. To po konkursie w Wiśle (też 6 miejsce) najlepszy występ Piotrka w karierze. W trzydziestce był jeszcze „Miętowy”. Nie udało się wejść do II serii Dawidowi Kubackiemu.
Pierwszy konkurs w Vikersund wygrał Schlierenzauer. Tym samym wyrównał legendarny wyczyn Nykanena (ur. 17.07.1963). To jest 46 zwycięstwo Gregora w zawodach Pucharu Świata. Przypomnę jedynie, iż Gregor ma tylko 23 lata. Swój ostatni konkurs w Pucharze Świata słynny Fin wygrał mając niespełna 26 lat (było to na starej skoczni Grose Olympiaschanze w Ga-Pa w TCS 1 stycznia 1989 roku). November ma jednak małą satysfakcję – nasza magiczna flaga podziałała i słynny Austriak nie dokonał tego na polskiej ziemi.
Choć niektórzy pisali, że tego wyczynu dokona już na Turnieju Czterech Skoczni
Ale prawdę mówiąc jakie to ma znaczenie. Schlierenzauer wyśrubuje ten rekord na maksa. Już zastanawiam się, kiedy bukmacherzy zaczną zbierać zakłady oparte na pytaniu: Ile zwycięstw osiągnie Schlierenzauer w swojej karierze?” Ja na ten moment nie mam pojęcia gdzie ta granica może się zatrzymać. Osobiście jednak myślę, że spokojnie tej chwili dożyję 😉 Na zakłady przyjdzie jeszcze czas.
W drugi dzień zawodów na norweskim mamucie „obudził się” Mistrz Świata w Lotach Robi Kranjec. Skakał najdalej i wygrał. Za nim na podium stanął Neymayer i Schlierenzauer. Polacy – dobrze. W dziesiątce znów nasza importowa mamucia dwójka czyli Stoch (siódme miejsce) i Żyła (dziesiąte miejsce). Po raz trzeci Maciek Kot poprawił swój życiowy rekord. W II serii wylądował na 211,5 metrze. W trzydzieste mieliśmy całą piątkę Polaków.
Tym razem dokładniej odnotowałem wyniki naszych zawodników. Dlaczego? A no z dwóch powodów. Po pierwsze, przy okazji zakończenia piątego etapu całego sezon można by spokojnie powiedzieć, że od TCS nasi skoczkowie skaczą coraz lepiej. Czy ktoś pamięta, kiedy ostatnio trzech naszych skoczków spokojnie walczyło o miejsca w pierwszej czy maksymalnie w drugiej dziesiątce? A następni bez problemów plasowali się w także w trzydziestce? Po drugie, kilka kolejnych zawodów odbędzie się na skoczniach mamucich (Harrachov, Oberstdorf). Pomiędzy mamy Willingen i Klingenthal. I tak naprawdę to jedynie Klingenthal to typowa duża skocznia. Można mieć trochę obawy co do „rozregulowania” naszych przed Mistrzostwami Świata. Choć prawdę mówiąc, ten problem dotyczy wszystkich skoczków. Lecz niech inni martwią się o siebie sami.
Skąd ta troska o naszych chłopaków. Bo pucharowe punkty są ważne, ale mnie i pewnie wszystkim kibicom w Polsce tak po prostu marzą się medale w Predazzo.