To była szalona niedziela w Bad Mittendorf, w jednym dniu rozegrano aż dwa konkursy do Pucharu Świata. Wcześniej skutecznie skoczkom i organizatorom przeszkadzał mocno podający śnieg i tak samo wiejący wiatr. Szalony i pełen niespodzianek.
Po raz pierwszy w Pucharze Świata żadnego z weekendowych konkursów nie wygrał Austriak. Mało tego, w drugich zawodach tego samego dnia żaden z nich nie stanął na podium! A to wszystko w miejscu gdzie zawsze z dumą przyjmuje się zwycięzcę Turnieju Czterech Skoczni. Dla Austriaków zawody w Bad Mittendorf to jak dla polskiego kibica święto w Zakopanem. To właśnie na skoczni Kulm zawsze najradośniej świętuje się lokalnego zwycięzcę… ale nie tym razem.
A było bardzo blisko ale wielkim pechowcem stał się doskonale prezentujący się w niedzielę Gregor Schlierenzauer. Mógł w niedzielę wyprzedzić w generalnej klasyfikacji swojego kolegę Andreasa Kofflera, mógł zrównać się w liczbie zwycięstw (39) w Pucharze Świata z Adamem Małyszem a mieć przed sobą jedynie Mattiego Nykaenena (46). Ale miał pecha. W pierwszym przedpołudniowym konkursie Gregor był dopiero siódmy, tuż za Kamilem Stochem. Ale wszyscy widzieliśmy, że Austriak miał chyba najgorsze warunki w jakich musiał oddać swój skok. Pierwszy konkurs tego dnia wygrał Słoweniec Robert Kranjec. Natomiast kilka godzin później oddał fenomenalny skok w pierwszej serii popołudniowego konkursu na odległość 203,5 m. Tylko Daiki ito, który potrafi ‘odlecieć’ w sprzyjających warunkach skoczył dalej o 5,5 metra. Trzeci po pierwszej serii drugiego konkursu był Anders Bardal uzyskując 197.5 m. Kamil Stoch po pierwszej serii był siódmy ze skokiem 191.5 m i jak później powiedział ‘nie dociągnął’ tego skoku na miarę swoich oczekiwań, brakło dynamiki i eksplozji na progu najazdu. Do drugiej serii zakwalifikowali się również dwaj inni Polacy, Piotr Żyła i Maciej Kot, uzyskując odpowiednio: 182 m i 176 m.
W serii finałowej warunki atmosferyczne zdecydowanie się pogorszyły a jury zawodów, jakby było mało niespodzianek, nieoczekiwanie obniżyło najazd. Pierwsze skoki drugiej serii przypominały te z dużych skoczni a nie z mamutów! Piorek Żyła skoczył 152 m a Maciek Kot 138 i skończyli zawody na miejscach 22 i 27. Wymowne gesty wynikające z decyzji jury oddali po swoich skokach Matti Hautamaeki oraz Janne Haponnen z Finlandii. Kolejny raz powtarzam i powtarzać się będę, że nowy system rekompensat jest niewłaściwy! a coraz częściej umożliwia ‘układanie’ zawodów. Dopiero czołówka klasyfikacji zaczęła oddawać dobre skoki (jak na te warunki). Kamil Stoch w bardzo niekorzystnych warunkach oddał świetny skok na odległość 181.5 m i zajął ostatecznie 3 miejsce. Na miejscu drugim uplasował się japończyk Ito a pierwsze miejsce obsadził będący w fenomenalnej aktualnie formie Norweg Bardal.
O wielkim pechu może mówić Gregor Schlierenzauer, który sportowo wygrałby te zawody ale przed swoim drugim skokiem utknął na wieży siłując się z własnym kombinezonem. Zamek nie chciał się zamknąć i podejmowano desperackie próby jego naprawy. Spinano go agrafkami oraz taśmą. Niestety po świetnym skoku na odległość 186 m (najdalej w drugiej serii) połatany kombinezon rozpiął się i Gregor zgodnie z regulaminem został zdyskwalifikowany. Na decyzję jury zawodów patrzył niecierpliwie zapewne Koffler i Stoch. Dzięki tej decyzji ten pierwszy nie utracił pozycji lidera a Stoch wskoczył na 3 miejsce podium. Koffler mógł się cieszyć z tego tytułu a Kamil (skromny chłopak) nie krył swoich prywatnych odczuć i wyznał przed kamerami, że wolałby już być tym czwartym.
Z chwilą ogłoszenia komunikatu o dyskwalifikacji Gregora publiczność austriacka opuściła skocznie, którzy nie przywykli oklaskiwać podium bez swego rodaka. A byli zmuszeni do tego po pierwszym konkursie tego dnia. Dwa razy jak dla nich to już za dużo. Święto dla nich się zupełnie nie udało.
Teraz konkursy w Zakopanem. Miodzio. Czekamy z utęsknieniem za te zawody. Kamil na Kulm był 6 i 3 to teraz… ? Oby tak było. Pamiętajcie, marzenia się spełniają. Do zobaczenia pod Wielką Krokwią.