JEST ILOŚĆ, JEST RÓWNIEŻ JAKOŚĆ!
Witam serdecznie Wszystkich! Po długiej przerwie jest o czym pisać!
Mamy już tzw. III część sezonu skoków narciarskich w sezonie 2013/2014. Dwie pierwsze części dotyczą letniej serii skoków. Kolejne dotyczą już sezonu zimowego.
Do części letniej nie ma już co wracać. Nasi skoczkowie przyjęli „austriacki cykl przygotowań” czyli mało skoków, dużo odpoczynku i rekreacji. Pokazać się mieli przede wszystkim nasi młodzi reprezentanci. Gdyby Kruczek już wtedy wiedział jakie będą tego efekty…
Zajmijmy się jednak częścią zimową. Choć to dużo powiedziane. Zimy w Europie mamy jak na lekarstwo. Zaczęliśmy sezon z maksymalną pulą ilościową w Klinghental. Standardowo do pierwszego konkursu zakwalifikowali się wszyscy oprócz …Huli. Tak niesprawiedliwego konkursu dawno nie widziałem. Wiało w różne kierunki – raz w plecy raz pod wiatr. Ten loteryjny konkurs wygrał… KRZYSZTOF BIEGUN! To był rewelacyjny początek sezonu, szczególnie dla naszego młodego skoczka. Dodać trzeba, że do niedoszłej II serii skoków nie awansował nasz Mistrz Świata Kamil Stoch. Ale i tak debiut – marzenie. Dzień wcześniej odbył się konkurs drużynowy. Nasi dobrze – ale dopiero na czwartym miejscu.
W Kuusamo jak zwykle – wieje.
Tam jedynie, natura obdarzyła skoczków prawdziwie zimową aurą. Ale to tyle. Reszta była loterią. Dopiero po upadku Koflera jury poszło po rozum do głowy. Nasi znów dobrze, bo pięciu mieściło się w trzydziestce. Wygrywał (co powoli staje się nudne) Schlierenzauer.
W Lillehammer trochę się wszystko załamało. W dziesiątce zawodów udało się znaleźć tylko Maćkowi Kotowi, dzień później Piotrkowi Żyle. Zauważyć trzeba fakt, iż po raz pierwszy w konkursie mieszanym zaprezentowała się nasza reprezentacja. 14 ostatnie miejsce przyjmijmy z szacunkiem, szczególnie dla naszych Pań (przepraszam – dziewcząt). W konkursie indywidualnym też szału nie było. Nasz Mistrz z Zębu nadal nie błyszczał. Trudno było go znaleźć w pierwszej dziesiątce. Cały czas jedynie ilość naszych skoczków dało się zauważyć w Pucharze Świata. Na satysfakcję z naszych skoczków musieliśmy czekać do Titisee – Neustadt. Pierwszego dnia na drugim stopniu podium stanął wreszcie Kamil Stoch. Reszta również super, bo najgorsze miejsce naszego reprezentanta to pozycja 24 Klemensa Murańki. Dzień później w końcu zwycięstwo! Kamil Stoch nie miał sobie równych w odległości i stylu swoich skoków. Za styl swoich prób na tablicy klasyfikacji pojawiły się nawet noty maksymalne!
Czy to był zwiastun jeszcze lepszych skoków naszych chłopaków?
TAK! Cudowne, historyczne chwile przeżywaliśmy w szczęśliwym dla nas Engelbergu. Młody polski wilczek, Jan Ziobro, który nie miał do tej pory szczęścia w Pucharze Świata w wielkim stylu wygrał pierwszy sobotni konkurs. Drugi był Kamil Stoch! Ostatni (a zarazem jedyny taki przypadek) miał miejsce 27 stycznia 1980 roku w Zakopanem na Wielkiej Krokwi. W rozgrywanych tam zawodach Pucharu Świata zwycięzcą był Piotr Fijas, drugie miejsce zajął Stanisław Bobak. Trzeba jednak zauważyć, że tamtejsze zawody nie odbywały się w najsilniejszej obsadzie.
W szwajcarskim Engelbergu było inaczej. Tu byli obecni wszyscy najlepsi skoczkowie świata. Dlatego znamienny jest również fakt, iż tego dnia po raz pierwszy w karierze żółty plastron lidera generalnej klasyfikacji założył Kamil Stoch. Stało się tak po bardzo słabych skokach zarówno Schlierenzauera (27 miejsce) jak i wyprzedzających Polaka Freunda i Bardala. Fotel lidera Stoch objął przeskakując od razu o cztery miejsca.
Niedziela znów była nasza! Wygrał Kamil Stoch, trzeci był znakomity w ten weekend Janek Ziobro. Kamil odskakuje zatem swoim rywalom w Pucharze Świata. Ciężkie chwile przeżywa największy rywal naszego Mistrza Gregor Schlierenzauer. Po I serii prowadził nieznacznie z naszym Kamilem. Ostatecznie jednak Schlieri na podium nie stanął zajmując miejsce czwarte.
ZATEM – mamy nie tylko ilość ale i jakość!
Takich wyników w skali całej reprezentacji nie było nawet w czasach Adama Małysza. Wtedy to marzyliśmy, aby obok niego w II serii wystartowało dwóch innych Polaków. Teraz to norma. Trudno nie popaść w samouwielbienie. To może i zgubne. Ale jak odbierać fakt, iż w Pucharze Narodów trochę lepsi od nas są… Niemcy? Faworyzowani jak zawsze Austriacy są daleko za nami. To naprawdę dobry prognostyk… no właśnie, przed czym?
Na pewno będziemy się liczyć w Turnieju Czterech Skoczni. Ten turniej rządzi się jednak swoimi prawami. Ale jak tu nie zaliczyć do faworytów tak swobodnie skaczącego w każdych warunkach Kamila Stocha? A inni? Jeśli choć trochę udałoby się poprawić równe skakanie w obu seriach konkursowych, to do faworytów dopisać musielibyśmy także nazwisko Piotrka Żyły, czy nawet Maćka Kota. A co zrobić z Jankiem Ziobro? A co z powracającym z Uniwersjady Krzyśkiem Biegunem?
Mamy zatem małą klęskę urodzaju. Nie zazdroszczę Łukaszowi Kruczkowi. Ma problem. Nawet nie zaczynam jeszcze pisać o igrzyskach olimpijskich, bo to „melodia przyszłości”. Takiej sytuacji w polskich skokach narciarskich jeszcze nie było. Oby tak zostało jak najdłużej. A co tam, niech się nas wszyscy boją. Zobaczyć twarze zmartwionych austriackich kibiców w Bischofshofen po zwycięstwie Polaka w całym TCS – bezcenne! Za resztę zapłacimy sobie w… euro!
A w międzyczasie Mistrzostwa Polski w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. I czy ktoś jest w stanie wskazać faworyta tych zawodów? Ja się nie odważę. Do zobaczenia. Przed nami Turniej Czterech Skoczni czyli period numer 4.