ZAGUBIONA JAKOŚĆ CZYLI TCS NADAL NIE DLA NAS!
Kolejna część sezonu już za nami. Bo to jedyna powtarzalna część sezonu, na którą każdy zawodnik „spina się” co roku. Prestiż tej imprezy nie zmienia się. Drobne nowinki techniczne są testowane właśnie na TCS. Tym razem zawodnik podczas lotu mógł dokładnie zobaczyć ile musi skoczyć, aby objąć prowadzenie. Ta „cienka zielona linia” była testowana w pierwszym i ostatnim konkursie TCS. Nasi na TCS jechali w sześcioosobowym składzie. Od razu Kruczek zapowiedział regułę: kto będzie najgorszy po części niemieckich konkursów jedzie do domu. Na zajęcie zwolnionego miejsca czekał grzecznie trenujący w Zakopanem Dawid Kubacki.
I rozpoczęliśmy skakanie w TCS. Konkurs pierwszy – super. Wszyscy w konkursie. Jeszcze kilka dni wcześniej niektórzy jeszcze przed całym Turniejem koronowali na zwycięzcę Kamila Stocha. Inni jeszcze wymieniali w tym gronie Bardala, niepoprawni optymiści Noriakiego Kasai, jeszcze inni wracającego po upadku Morgensterna. A psikusa zrobił wszystkim Simon Ammann. To jeszcze nic. Inny „psikus” to Austriak, ale żaden z tych, których wszyscy wymieniliby jednym tchem. Ten „psikus” to Thomas (nie, nie ten)… Diethart. Na ten moment był trzeci, ale świat skoków narciarskich był nim zachwycony. Jeszcze pomiędzy młodego Austriaka a Szwajcara wplątał się Bardal. A gdzie inni (czytaj Stoch i Schlierenzauer)? Daleko! Schlieri 9, Stoch 13. Można by rzec – te dwa ostatnie chłopaki mogą jeszcze przed Nowym Rokiem zapomnieć o zwycięstwie w całym TCS. Zadziałała kolejna klątwa zwycięzców wymienianych grubo przed Turniejem.
Co zmieniło się w Ga-Pa. Niewiele.
Już na 100% o TCS mogli zapomnieć Kamil i Schlieri. Do nich dołączył kolejny aspirujący do Kryształowej Kuli – Anders Bardal. Na polu walki pozostał Ammann, Morgi. A kto pokazał, że znów należy zastosować przysłowie: „gdzie przynajmniej sześciu się bije tam siódmy korzysta”? THOMAS DIETHART! Trochę przesadzę, ale ja się pytam – kto to jest, gdzie był do tej pory i czemu tak późno się pokazał??? Od tego momentu trochę się zmieniło. Po pierwsze w kadrze Austriaków. Problemy techniczne zaczął zgłaszać Gregor Schlierenzauer. Nie umiał ich jednak zdiagnozować. A przecież nazwa tych problemów jest bardzo prosta do zdefiniowania. Jeden problem nazywa się Morgi, drugi … też Thomas!
Teraz kilka zdań o pozostałych naszym skoczkach. Nie do końca wiem jak u naszych zdiagnozować problem, ale wiem jedno: jakość była, ale się skończyła. Co z tego, że prawie zawsze i prawie wszyscy skakali w każdym z konkursów, ale „szału” w ich skakaniu nie było.
Zgodnie z zapowiedzią naszego trenera najsłabszego Piotrka Żyłę na austriackiej części Turnieju zastąpił Kubacki. „Wiewiór” pojechał sobie potrenować do Planicy. Krótko mówiąc może to i miłe oglądać naszych w obu seriach, ale nie tak mówiły media i sam Prezes Tajner! To tam słyszałem, że gonimy Niemców w Pucharze Narodów. A Wy jak słyszeliście? W Innsbrucku zmiana:-))). Jakby ktoś był zdziwiony:-)
Na Bergisel rządził wiatr i… WIATR.
Poza tym nuda. Wygrał Koivuranta, za nim był Ammann i KAMIL STOCH. Nie dał się zepchnąć z prowadzenia w całym Turnieju Diethart, który był piąty. Wtrącił się jeszcze lądujący na czwartym miejscu Schlieri. I tak zakończyliśmy kolejny trzeci już epizod TCS po I serii konkursowej i bez Austriaka na podium. A już myślałem, że da się coś wykombinować. Jednak nie pozwolił na to Hofer.
I tym sposobem przed Bischofshofen na polu walki dwóch: Diethart i Ammann. Może również Morgenstern.
To był jedyny w całym Turnieju równy konkurs dla wszystkich. I co? I DIETHART! Zdeklasował wszystkich. Wygrał konkurs i cały Turniej. Chłopak znikąd. Ojciec Thomasa płakał jak bóbr. I jego świnka też:-). Co dalej? Dalej jednak Morgi a dopiero potem Ammann. Wszyscy umieli się zachować. Gratulacje, gesty szacunku były na początku dziennym. A gdzie jest Gregor???
Nasi dotrwali do końca. Na pocieszenie mediów (aczkolwiek nie dla mnie) Kamil Stoch wyżej w całym TCS od Schlierenzauera. Na pocieszenie Kamil Stoch obronił jednak wywalczoną w Engelbergu żółtą koszulkę lidera Pucharu Świata.
I tyle. Reszta naszych bez jakości. Nasi najwięksi rywale z początku sezonu – Niemcy – również. Czy zatem wszystko wraca do normy? Oby nie. W Pucharze Świata przerwy nie ma. Teraz pierwszy mamut w tym sezonie – Kulm. A potem skoki zagoszczą w Polsce. No i co dalej z tą jakością?
A czy ktoś widział Gregora Schlierenzauera?