Planica płakała już w środę. W Kranjskiej Gorze przywitał nas deszcz. To znak, że ostatni weekend sezonu miał być inny niż zwykle. Nikt z nas nie wybiegał myślami do niedzieli. Jedynie aura przeczuwała niezwykłe chwile.
W środę miasteczko było jeszcze puste. Puste i deszczowe. My cieszyliśmy się z jednego – nasz apartament był w centrum Kranjskiej Gory. Wszędzie było bardzo blisko i plan był prosty: chcemy spotkać wszystkich skoczków aby zamienić z nimi choć kilka zdań czy zrobić sobie wspólne zdjęcie. Prawdopodobnie z kilkoma to była ostatnia okazja, a na pewno ostatnia, aby spotkać Adama Małysza w jego ostatni weekend ze skokami narciarskimi w karierze.
Czwartkowe kwalifikacje były dla Polaków udane. Do piątkowego konkursu zakwalifikowali się wszyscy nasi reprezentanci: Małysz, Stoch, Żyła, Hula i Byrt. W samym konkursie było również świetnie. Do II serii nie udało się zakwalifikować tylko Tomkowi Byrtowi. Dobrze skakał Piotrek Żyła. Skokami na odległość 190,5 metra zajął miejsce dwudzieste szóste. Miejsce trzydzieste zajął Stefan Hula. Nasi najlepsi obecnie skoczkowie celowali w podium, ale skończyli w pierwszej dziesiątce. Adam zajął miejsce ósme. Nie wyszedł mu pierwszy skok. W I serii uzyskał odległość 201,5 metra. Drugi był już znacznie lepszy. Przekroczył punkt HS i skoczył 215,5 metra. Kamil skakał podobnie jak Małysz. 206,5 i 213,5 metra dały skoczkowi z Zębu miejsce tuż przed Adamem – siódme.
Należy tutaj podkreślić, iż w serii próbnej Kamil Stoch oddał fenomenalny skok na odległość 226 metrów. To jego rekord życiowy i zarazem rekordowy skok Polaka na Velikance! Dotychczas ten rekord należał do Małysza (225 metrów z 20 marca 2003 roku). Wtedy to Małysz wyrównywał rekord świata w długości lotu należący do Andreasa Goldbergera. Jak widać rekord ten przetrwał prawie osiem lat.
Zawody zdominowali Austriacy. Wygrał Schlierenzauer, za nim Morgenstern i Koch. Nas interesowało jeszcze miejsce Koflera, bo to z nim Adam walczył o trzecie miejsce w całym Pucharze Świata. Andreas był jedenasty. Tym samym Małysz odrobił do Austriaka osiem punktów. Wszystko zatem miało się rozstrzygnąć w niedzielę.
Piątkowe popołudnie po zawodach spędziliśmy kręcąc się po Kranjskiej Gorze i hotelach, gdzie zakwaterowani byli skoczkowie. Spotkań i fotografii było wiele. Właśnie w piątek pierwszy raz udało nam się krótko porozmawiać z Adamem. Nikt z nas nie miał odwagi rozmawiać z nim o jego decyzji o zakończeniu kariery. Rozmawialiśmy o Lepistoe. Zapytaliśmy Adama co u niego słychać. Adam nie do końca wiedział co dzieje się z jego trenerem. Miał nadzieję, że Hannu przyleci do Zakopanego.
Sobota to konkurs drużynowy. Cel był jeden – rewanż na Słoweńcach za MŚ w Oslo. Tak naprawdę to o tych zawodach nie ma co wiele pisać. Z ogromną przewagą wygrali Austriacy. 135 punktów za nimi byli Norwegowie. A o trzecie miejsce walczyliśmy my, Słoweńcy i Niemcy. Niemcy skakali słabo. Nie mieli w drużynie Schmitta, który oprotestował cały weekend w Planicy. Po czwartkowych upadkach stwierdził, iż Słoweńcy fatalnie przygotowali skocznię i on tam skakać nie będzie. Nie pomógł nawet Freund. Niemcy zajęli miejsce piąte. Bój toczyliśmy zatem ze Słoweńcami, lecz tego dnia cała nasza drużyna nie skakała dobrze. Zawalił przede wszystkim Hula. Za to słoweńscy skoczkowie skakali równo. Przede wszystkim mieli Kranjca, który znacznie przyczynił się do ich miejsca na podium. Dla nas znów „zaszczytne” czwarte miejsce.
Zły był przede wszystkim Adam, choć w mediach opowiadał, że nie wolno nikogo winić. Po prostu każdy coś zepsuł. Ale mina Adama mówiła coś innego. To był przecież jego ostatni konkurs drużynowy w karierze, a miejsce na „pudle” znów było bardzo blisko. Wychodząc ze skoczni wraz z innymi polskimi kibicami krzyknęliśmy: „ale za to niedziela, ale za to niedziela, niedziela będzie dla nas”. Poszło to tak chyba z przyzwyczajenia. Nikt wtedy nie przypuszczał co stać się miało w niedzielę.
W końcu ładna pogoda. Słoneczko świeciło pięknie. Od samego rana był jednak jeden mankament – wiatr. Na skoczni jakby mniej kibiców. Zajęliśmy świetne miejsca – na wprost od wyjścia skoczków. Jednak tuż przed serią próbną zrobiło się ciasno. Kibice jednak dopisali. Słoweńska publiczność świętowała jeszcze wczorajszy sukces ich drużyny. Widać było, iż dziś czekają przede wszystkim na skoki Roberta Kranjca. Wiało bardzo mocno. Serię próbną przerwano po skoku Kamila Stocha. Wszyscy obserwowaliśmy, jak wysoko na pobliskich szczytach Alp Julijskich śnieg jest roznoszony przez wiatr. Osobiście nie wierzyłem w rozegranie zawodów. Jedna seria miała być szczytem szczęścia.
Choć z lekkim poślizgiem skoki rozpoczęły się. Pierwsi zawodnicy mieli problem dolecieć do 160 metra. Większość z nich na belce zasiadała dwa razy. Nie zapowiadało to nic dobrego. Jednak dało się zauważyć, iż jury chce doprowadzić do końca choćby jedną serię. Cały czas scenariusz był podobny: długie przerwy pomiędzy skoczkami, oczekiwanie na skok przeplatane z wejściem i zejściem z belki. Po prostu loteria.
Długo trzeba było czekać na skok powyżej 200 metrów. Dokonał tego nie kto inny jak Kranjec. Skoczył 224,5 metra. Wszyscy byli przekonani, że tego dnia stanie na podium a może nawet wygra. Kolejny daleki skok oddał Kamil Stoch. Skoczył jak na te warunki genialnie. Osiągnął 215,5 metra. Długo nie było wiadomo, które miejsce zajmie Kamil. Po chwili euforia polskich kibiców i jęk zawodu Słoweńców. Prowadzenie objął Stoch! Jak się okazało, Kranjec miał ponad 17 punktów odjętych za wiatr. Za to Kamil miał lekki wiatr w plecy i był „na plusie”. Najgroźniejsi przeciwnicy Polaka dolatywali w okolice 200 metrów, co powodowało, że Stoch cały czas prowadził.
Czekaliśmy teraz na Małysza. Miał to szczęście, że nie musiał czekać na oddanie skoku. Siadł na belce i prawie od razu ruszył. I skoczył genialnie! Wynik Adama Małysza to 216 metrów! I jak po skoku Stocha długo czekaliśmy na wynik Małysza. Adam Małysz trzeci! Teraz na belce usiadł Kofler. To był dla nas bardzo ważny skok. Andreas nie poradził sobie z warunkami i skoczył zaledwie 163,5 metra. To, że nie jest lotnikiem wiedzieliśmy wcześniej, ale mimo to ten skok zupełnie mu nie wyszedł. Wściekły Austriak ostatecznie był dwudziesty trzeci. My wiedzieliśmy, że Adam Małysz w ogólnej klasyfikacji PŚ jest trzeci!
Na górze został tylko Ammann i Morgenstern. Szwajcar skoczył 183 metry a Thomas 201 metrów. A nasza radość była wielka! Zwyciężył Kamil Stoch, Adam Małysz był trzeci! Polaków rozdzielił Robert Kranjec. Cieszyliśmy się bardzo. Bo kto mógł się spodziewać że piosenka śpiewana w sobotę będzie taka prorocza!
Tym samym była to druga zmiana warty w życiu Adama Małysza. Pierwsza odbyła się na Holmenkollen w 1996 roku. Gdy on wygrywał pierwszy raz w PŚ karierę kończył jego idol Jens Weissflog. Teraz, gdy to on żegnał się ze skokami jego następca Kamil Stoch również zwyciężał. W obu tych przypadkach jest jednak jedna różnica: w ostatnich zawodach w swojej karierze Małysz był na podium, czego nie udało się dokonać Weissflogowi. Potem już była tylko wielka radość i łzy. Tego bałem się osobiście bardzo, ale nie przypuszczałem, że Adama będziemy żegnać w takich okolicznościach. Stoch i Małysz przebrani w stroje góralskie na barkach innych górali zrobili rundę honorową po całej skoczni. Wcześniej miała miejsce szczególna chwila dla wszystkich Polaków – Mazurek Dąbrowskiego dla Kamila.
Długo nie opuszczaliśmy Letalnicy. Dotarło do nas, że nie zobaczymy już naszego Mistrza na skoczni w roli zawodnika. Nie wiedziałem, czy cieszyć się z sukcesu Polaków (to trzeci raz w historii PŚ, gdy dwóch Polaków stało na podium) czy uronić łzę za Adamem. Ale nie było rady. Przystanęliśmy jeszcze pod miejscem zajmowanym przez polską telewizję. Stali tam Kurzajewski, Małysz i Tajner. Coś długo oglądali. Jak się później okazało, Adam oglądał siebie w szczególnych chwilach swojej kariery. Przyznał później, że płakał.
Planica i Kranjska Gora szybko opustoszała. My również chcieliśmy jak najszybciej wracać do domu. I na koniec mała nagroda. Tuż przed nami z hotelu wyjeżdżał swoim BMW Adam Małysz i bus jego teamu. Jak przystało na kulturalnych kibiców puściliśmy przodem naszego Mistrza. Później jechaliśmy wspólnie autostradą w Austrii. Widać było, że Adam jest bardzo zmęczony całym tym weekendem, bo dość szybko uciekł nam swoim samochodem. Gonić go było trudno. Widać było, że jest nie tylko wyśmienitym skoczkiem ale także dobrym i szybkim kierowcą.
I tak zakończył się sezon 2010/2011 w skokach narciarskich. Tym samym można powiedzieć: ADAM – DZIĘKUJEMY ZA WSPÓLNE 10 LAT! Ale to jeszcze nie koniec. Wszystko skończy się na dobre w Zakopanem. Nasz Fan Club będzie tam w komplecie. Na naszym transparencie Bielsko-Biała Straconka będziecie mogli zobaczyć nasze podziękowania.